Pewno interesuje się kto ja jestem, odpowiedź tutaj, jak już wiesz kto jestem, to teraz pytanie co tu robię?
Po co to robię?
- Bo Jezus powiedział by głosić ewangelię każdemu stworzeniu- a internauta też stworzenie…
- Syndrom powypadkowy: Bóg wyratował mnie z wypadku… czuje się jak ofiara wypadku w którym zginęło wielu ludzi, a ja przeżyłem… mam jednak takie szczęście, że mogę sprawić by razem ze mną przeżyło więcej osób.
- Bóg nie jest idiotą mimo, że wielu religijnych ludzi chce i chciało z niego takiego zrobić. A ewangelia Jezusa Chrystusa jest naprawdę dobrą nowiną... ale nie było tego kto by mi to umiał jasno wytłumaczyć!. Dlatego chcę przy pomocy tej strony być Tym kimś dla innych.
- Jezus Chrystus nie zostawił po sobie nic pisanego… zostawił jedynie wierzących którzy uwierzyli w jego zbawienie.. Ci wierzący są jego listami, jego tekstami… Jestem więc takim listem Chrystusowym.
- Czasem wydaje mi się, że Duch Święty do mnie mówi by o czymś pisać/tworzyć więc to robię, czy to Duch Święty naprawdę – sam badaj… Ja wiem że będę rozliczony za każde słowo tu napisane/wypowiedziane – tyle wiem…
- Chcę by Jezus przyszedł ponownie, aby to zrobił muszą się wypełnić wszystkie jego słowa… aby te z kolei się wypełniły trzeba głosić ewangelię Królestwa Bożego i szukać w tej biblii słów które się jeszcze nie wypełniły.. – wypełnić je! – generalnie trzeba nas więcej 🙂 każdy co innego zauważy, na co innego zwróci uwagę.
Zanim znalazłem Ewangelię szukałem odpowiedzi – sensu istnienia – na wiele sposobów… poniżej kilka z tych dróg:
- Byłem pewien istnienia jakiejś kosmicznej wibracji, energii… szukałem pokoju w reiki, wschodnich teoriach Osho, jogach i innych badziewiach i najlepszy pomysł na świat to pogodzenie wszystkich ludzi na ziemi tłumacząc im to, że wszystkie religie prowadzą do jednego Boga… a Bóg to wiecie – taka duchowa moc w każdym z nas i we wszechświecie. – Myślałem, że ludzie mogą być dobrzy sami z siebie… później zrozumiałem że to niemożliwe, bez zbawiciela Jezusa Chrystusa i jego Ducha.
- Krzyczałem… przeklinałem na Boga… nie raz... czemu tyle cierpienia.. po co? dla kogo? Czemu ludzie giną… czemu smutek.. na co to komu… dziś wiem, że wizerunek Boga jaki wtedy miałem daleko ma się od prawdziwego…
- Nie umiałem czytać Bibli… otwierałem i zamykałem… bo wszystko mi się kłóciło z tym co widzę, wiedze ludzi religijnych, ale nie widzę tego co w Bibli to po co ją czytać skoro to teraz nie działa i nikt z tego nie korzysta… tylko mi namiesza w głowie – nie, że nie próbowałem – próbowałem nie raz…
- Myślałem, że to z powodu pracy mi tak cały czas źle…. Myślałem że zaznam w końcu swój święty spokój w dochodzie pasywnym … (takie pieniądze które przychodzą z tego co się wcześniej się zrobiło… i nie trzeba pracować później) jednak nic z tego… dochód pasywny był.. nawet do dziś coś tam kapnie, ale spokoju.. a tym bardziej świętego w tym nie ma… Ten spokój odnalazłem tylko w zbawieniu.
- Chciałem trochę pocierpieć dla Jezusa oddając swoje życie dla innych… zapominając o sobie… taki wiecie święty masochista pracujący w hospicjum… ale Jezus powiedział… wolałbym raczej miłosierdzia niż ofiary… i mnie ocknęło… zacząłem odwiedzać chorych, ale już inna motywacją po jakimś czasie. Teologia uczynkowości i dobrych uczynków próbowała się wkraść w moje serce… to niestety nie zbawienie… ale kłamstwo jak się okazało na szczęście.
- Myślałem, że jak dogłębnie siebie poznam, poznam swoje motywacje to w końcu będę wolny i zaspokojony… nic to jednak nie daje… rozwój osobisty… zaleczenie ran duszy... jest niczym wobec tego co teraz mam… ileż można zmagać się z uciekaniem od śmierci…? – Nie lepiej w końcu przyjąć życie wieczne – Bóg jest Bogiem żywych!
- Czy psychologia, psychoterapia, coaching i inne techniki rozwoju osobistego mogą pomóc? Pewnie że mogą, ale nie rozwiązują jednej kwestii, kwestii umierania, kwestii końca życia – to co najlepszego mogą sprawić to długotrwałą melancholię w tych kwestiach. Odkryłem, że wiele z tych dziedzin jest genialnych, dopracowanych i wiele mogą w życiu poprawić, a zwłaszcza chyba najbardziej nurty związane z psychoanalizą, więc szczerze polecam… problem jednak w tym, że wszystkie one zajmują się starym człowiekiem (nie zbawionym do życia wiecznego). Nowy człowiek – człowiek nowo narodziny do życia wiecznego – ma trochę inne założenia u podstaw… i tu niespodzianka 🙂 Jeszcze tego nie pojmuje do końca, ale do tego dążymy… jako chrześcijanie do pełnej jedności z Chrystusem.
- Bądź rentierem… a będzie Ci dobrze… będziesz szczęśliwy… fala mody na inwestowanie i na posiadanie i życie z tego co się posiada też mnie nie ominęła… mimo że miałem ku temu wszystkie predyspozycje coś jednak było nie tak… jakieś takie fatum rodzinne… Każdy rentier powie, że najlepszą inwestycją jest ziemia i złoto… niech to powie mojemu pradziadkowi który go posłuchał i wybił się z biedy… jak i jego rodzinie… która po reformie rolnej 44r. (ustawa nadal obowiązuje 😛 ) straciła cały majątek bo mieli jakieś kilkaset hektarów… W co zatem inwestować Panowie i Panie rentierzy? Jezus mówił że wszystko na ziemi można stracić.. przyjdą złodzieje i ukradną… nawet ziemię jak widać…
- Syn mojego pradziadka – mój dziadek poszedł w inną drogą zamiast w majątek (po doświadczeniach pradziadka) zaczął inwestować swój czas w naukę i gromadzenie karteczek bibliotecznych ze swoim nazwiskiem… pamiętam jak z dumą mi pokazywał w Bibliotece Jagielońskiej kartotekę na literę „U…” i pokazywał ile prac naukowych tam już jest (swoją drogą dziwnym trafem było tam wiele na temat historii reformacji… w Polsce). Nie umiałem jednak za tym pójść – nie umiałem pójść w dorobek w nauce – byłem na studiach, ale po wytknięciu doktorowi na uczelni błędów w teoriach danego przedmiotu stwierdził – „książka jest po to by student zdał… a nie po to by ktoś korzystał w praktyce…„. Wystarczył mi w dorobku jeden ISBN (choć nie z nauki…) przecież to to tylko papier (w naszych czasach nawet e-papier)… czy on się pali….? – wolę za Jezusem… ma na to jedno rozwiązanie – inwestuj w skarby w niebie – one są wieczne..
- Zajrzałem nawet do tzw. bibli szatana… wow w końcu ludzie którzy nie są hipokrytami pomyślałem czytając to – naprawdę w końcu ktoś mnie rozumie, w końcu wyjście z tego świata hipokryzji do 'prawdy’ o nas… czyli świata bez kościoła, religii – świata bez kosmicznego sadysty, do świata gdzie człowiek zna prawdę o sobie – jest zły – i taki zły człowiek jest bogiem… No cóż i takie rzeczy się miało w głowie… nie słysząc i nie rozumiejąc prawdziwej ewangelii – która jak się okazało jest Dobrą Nowiną (a nie złą jak to miałem w głowie ustawione). Dlatego teraz wiem jak ważne jest głoszenie prawdziwej prostej ewangelii.
- Zazdrościłem Świadkom Jehowy, że tak sztywno i dosłownie trzymają się Bibli, bo widziałem, że oprócz negatywnych wpływów ma to o wiele bardziej pozytywne wpływy… przykładowo osoba z mojej rodziny nie musiała iść do wojska.. z tego powodu… a ja się całe studia tym stresowałem jak to będzie… potem skorzystałem z tej nauki i też zacząłem się sztywno trzymać bibli – wyratowało mnie to!
- Próbowałem cuda z Bibli wytłumaczyć jakoś racjonalnie... no wiecie.. w skale przecież gromadzi się woda więc wystarczyło ją dotknąć laską… by popłynęła… Morze tak normalnie się rozstępuje w trakcie suszy…. odpływów i przypływów…. na pustyni są krzewy które się zapalają… Jezus nie rozmnożył chleba… tylko po tym jak chłopak się podzielił tym co miał, reszta też otworzyła swoje serca i też się podzieliła – stąd rozmnożenie itd… Ta teologia to podobno diabelska robota przy drobnej pomocy tzw. oświecenia…. jak nie udało się wytępić czytania Bibli… to zaczęli tępić i podważać Boga z Biblii na uczelniach… racjonalizując cuda biblijne. Dziś mam prostą wiarę.. pozbywam się teologii.
- Myślałem, że wiara to zapitalanie co tydzień na msze.. nabożeństwa … tylko problem był taki że zapitalam tam, żeby słuchać o tym, że jako chrześcijanie nie jesteśmy po to by siedzieć w ławkach… i tak trochę zgłupiałem… Przez pewien czas chodziłem by zadowolić 'ego’ czy też kieszeń prowadzącego spotkanie, ale to też nie to… dziś też chodzę gdzieniegdzie na jakieś zgromadzenia jak Duch święty prowadzi, czasem posłużyć – smarować masłem kanapki dla biednych, a czasem czegoś posłuchać innym razem z kimś pogadać.
- Bałem się, że jak ksiądz nie da błogosławieństwa na moim pogrzebie, i ostatniego namaszczenia przed… to nie trafię do nieba… ciężko było się od tego strachu wyzwolić, ale powoli… przecież jak umrę to sam stanę przed Bogiem! – nie będzie tam nikogo – tylko ja i Bóg! – a swoją drogą to nie umrę – pójdę do domu po prostu – zobacz psalm 82.
- Miałem bzdurną teorię, że to taki fajny plan na człowieka… najpierw wpędzić w poczucie winy przykazaniami, zakazami i nakazami… a potem go z tego wyzwolić w trakcie spowiedzi.. cóż za genialny plan… by społeczność trzymać w ryzach… Boże jesteś naprawdę genialny – tak myślałem… dziś mam zupełnie inne na to zdanie…
- Gdy byłem nastolatkiem siedząc w kościele (wiecie… burza hormonów) kazali pokochać Boga i Jezusa… żeby mieć zbawienie, powiedzieli że trzeba iść w ich ramiona – myślałem, że chce być kobietą… marzyłem by nią być… bo kobiecie łatwiej pokochać faceta Jezusa.. faceta Boga… chce być zbawiony ale sorry, homo nie jestem, a każą pokochać faceta by być w niebie.. ba i to jakiego, przystojny umięśniony 30 latek… z obrazków. (Tak bałem się, że jestem homo.. pewnie jak każdy w swoim życiu w pewnym okresie… niektórym ten strach przed byciem homo zostaje na całe życie…. i swoje lęki widzą w innych zwalczając na siłę homoseksualistów – choć Jezus mówił o belce w swoim oku…).. A jeśli chodzi o zbawienie to chciałem być kobietą bo kobiety po prostu mają łatwiej w teologii obrazkowej – bo łatwo jako kobieta zakochać się w kimś, kto posiada umięśnione prawie nagie przystojne 30 letnie ciało – polecam wizerunek z kaplicy bocznej u Kapucynów w Krakowie – podobno bardzo przystojny wg mojej żony… – dziś wiem że mówili by nie robić obrazków w przykazaniach… wiem nawet po co 😉
- Myślałem że Bóg to taki starszy sędziwy dziadek w niebie co już nie może patrzeć na tą ziemię… co już nie może patrzeć na to jacy jesteśmy źli… a tu niespodzianka…. Człowiek to kobieta i mężczyzna – więc wg Bibli Bóg ma i męskie i żeńskie cechy – upps – taka prawda biblijna, po której większość ucieknie z tej strony…? i jest podobno jest duchem…? I weź go teraz namaluj? Bóg w Biblii zakazał więc malowania siebie… bo wiedział, że cokolwiek to będzie, będzie zapewne wypaczone i będzie nas oddało od jego prawdziwej duchowej osoby…
- Myślałem, że Bóg to kocha i dba… no wiecie o papieży i innych takich świętych tu na ziemi. Więc nie mam szans zasłużyć na jego miłość i opiekę… no bo cóż papieżem już nawet jakbym chciał nie mam jak być… z tyloma grzechami. – dziś wiem że nie jeden raz moje życie zostało uratowane przez Boga, a ubezpieczenie mam chyba najlepsze pod słońcem.. ubezpiecza mnie nie po ale przed wypadkiem (zob. psalm 91 – wyobraź sobie, że Anioły spod nóg kamienie usuwają).
- Gdy kiedyś usłyszałem, że ktoś modli się do Jezusa… słowami..’Panie, panie, mój panie...’ – patrzyłem co za świr – nic z tego nie pojmowałem. Modliłem się owszem od dziecka, ale do Boga, do Jezusa, paciorek ‚Aniele Boży’, zdrowaśki i inne takie wierszyki na dobranoc – ale raczej nigdy nie takimi słowami ‚Panie, Panie’ .. gdy wyszedłem z wody po chrzcie byłem po prostu mokry… i w sumie nic nie czułem… ale tego samego dnia pierwszy raz przeszła mi przez gardło… modlitwa…. 'Panie, Panie…’ – dlaczego? co się stało? co się zmieniło?
- Byłem przekonany, że Jezus to taka miła wersja Boga… który,… już po tym jak łomot w starym testamencie nic nie dał, postanowił zmienić taktykę… zlitował się w końcu i wysłał tą swoją lepszą wersję :) jak tamta nie podziałała (taki wiecie Bóg jako kosmiczny sadysta). Dziś mam zupełnie inne na to zdanie.. im bliżej rozumiem serce Boga, tym bardziej kocham Boga.
- itd… Jest tego więcej… ciągle odkrywam w sobie fałszywe wizerunki zaspokojenia….
… szukałem po prostu metody na święty spokój… a droga okazała się być tylko jedna… przyznanie się do tego, że jestem zły i szukanie pomocy- zbawienia u Jezusa Chrystusa…
Z tym wszystkim w głowie padam na kolana i mówię – tak Jezu Chryste miałeś racje mówiąc… 'Wy którzy jesteście źli’, ja też jestem zły, jakiekolwiek 'dobre’ intencje bym miał… jestem zły – potrzebuje Ciebie, w niczym innym nie mogę znaleźć spokoju… przyjdź zbaw mnie i daj mi nowego ducha, którego obiecałeś…. upijaj mnie nim… codziennie.
Dziś… jestem świrem (przynajmniej tak bym siebie dawniej określił) – a faza ’Na kolanka i łapki w górę’ jakoś nie chce przejść… i wiem jedno Bóg nie jest idiotą jak wielu religijnych i antyreligijnych ludzi próbuje wmówić, a współpraca z nim to coś jest sensem mojego życia…
Dziś całym sercem i duszą wołam 'Panie, Panie…’ i zdaje sobie sprawę, że czasem wyglądam z zewnątrz jak świr idąc ulicą z podniesionymi do Boga rękami, modląc się o ludzi w autobusie, klaskając i podśpiewując na środku przejścia dla pieszych bo mi się zachciało…, czy też przysiadując się do ludzi na ławkach i mówić im Dobrą Nowinę.
Jezus Chrystus kazał głosić ewangelię każdemu stworzeniu… więc Drogi internauto potraktuję Cię jako jedno z tych stworzeń i będę Ci głosił ewangelię 🙂 i po to mi jest ta strona…. będę to robił jak potrafię.. na placach, youtubach serwerach… domenach i hostingach…
PS: Współczesne pojęcie nauczania ma niewiele wspólnego z tym o czym Jezus mówił, aby czynić uczniami. Nauczanie kojarzy nam się z jakimś wykładem, czy czymś w tym stylu. Owszem Jezus przemawiał do tłumów inspirując ludzi – powiedziałbym ewangelizując, ale oprócz tego czynił uczniami. Czyli miał grupę naśladowców – ludzi którzy mu się przyglądali, rozmawiali z nim, pytali go o różne sprawy i przyglądali się jego codziennemu życiu. Ta strona nie ma za zadanie nauczania… jej zadaniem jest głoszenie ewangelii , a o nauczyciela módl się do Boga… obiecał, że wysyła to wyśle jeśli naprawdę chcesz być uczniem – Amen.
Bóg napisał, że wysyła nauczycieli.. więc sprawa prosta. Panie Boże Ty widzisz pragnienie internauty, który to właśnie czyta… wyślij do niego nauczyciela jeśli on tego chce nakarm jego pragnienie… dziękuję, I pamiętaj nauczyciel to ktoś, do kogo się będziesz mógł przylepić jak apostołowie do Jezusa gadać z nim, modlić się i naśladować…
Módl się i rób to w Bibli napisane… a spotkasz na swojej drodze nie jednego nauczyciela wysłanego przez Boga.
Aha…
Weź rybę wypluj ości
Choć staram się by było tu jak najmniej mnie, a było więcej tego co ma duch święty do powiedzenia, nie jestem jeszcze idealny (wyszło na odwrót?)… Ty też i pewnie część z rzeczy tu umieszczonych potraktujesz jako tzw. 'nauczania’, więc po prostu weź rybę wypluj ości i idź dalej… Ryba to to co Duch święty ma do przekazania, a ości to moje wstawki… I pamiętaj, ’przeklęty człowiek który nadzieję pokłada na człowieku (Jr. 17,5)’ więc nie bądź przeklęty i nie polegaj na człowieku… patrz na Jezusa, jak chcesz chodzić po wodzie.
Witaj Nieznajomy.
Mam na imię Bartek. na dzień dzisiejszy mieszkam w Irlandii z dala od kościoła i jakiejkolwiek organizacji „chrześcijańskiej”.
przepraszam ale nie będę się rozpisywał o moim życiu gdyż chciałbym przejść do pytań które mnie nurtują od dłuższego czasu.
Miałem ostatnio wiele czasu do myślenia… tydzień w łóżku, choroba zmogła ale już jest ok.(większe przeziębienie) Oglądałem na youtube Torbena nauczania i nie daje mi spokoju kilka rzeczy. nie rozumiem i chce się dowiedzieć. Mianowicie jeżeli chodzi o Kościół Boży, Kościół Pana Jezusa to nie rozumiem jak po wyjściu z kościołów różnych denominacji dalej jest kultywowany kult trójcy lub jak kto woli trójjedynego. dla mnie to osobiście znamię bestii. Jeżeli „Ten Kościół” wychodzi z Babilonu czyli wg mnie z Katolicyzmu i reszty kościołów po reformach a dalej występuje pod szyldem trójcudownego boga to niczym się nie różni od kościołów charyzmatycznych, zielonoświątkowych. oni wielbią szatana pod postacią Ducha. to szatan powiedział że wzniesie się na wyżyny i zrówna z Najwyższym.
W dogmacie trójcy ustanowionym dopiero na soborze konstantynopolskim w 381 roku, zrównał się z Najwyższym – grając rolę osobowego ducha świętego, który odbiera cześć i chwałę.
„Duch Święty z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę” (DS 150).
W katolickim katechizmie „Wyznanie wiary Kościoła”, czytamy:
„Tak jak judaizm i islam, chrześcijaństwo wyznaje jednego jedynego Boga, ale tego jedynego Boga wyznaje w trzech osobach: Ojciec, Syn i Duch Święty.
Tak centralna prawda wiary chrześcijańskiej sprawia dziś trudności również wielu chrześcijanom. Twierdzą, że nic im ona nie mówi. Uważają ją za pozbawioną związku z życiem spekulację, która nadto – zdaniem niektórych – daleka jest Biblii i obca Biblii” (strony 74-75).
A czy Tobie nauka o „Trójcy” nie sprawia trudności? Przytłaczający ogrom ludzi wierzy, że trójca to „jeden Bóg w trzech osobach”, z których żadna nie miała początku, każda istnieje wiecznie, każda jest wszechmocna i nie mniejsza ani większa od pozostałych.
Zobaczymy, co mówi na ten temat inny katechizm, wydany w Opolu przez wydawnictwo „Świętego Krzyża” w roku 1983. Na stronie 14 czytamy:
„Bóg jest jeden, ale są trzy Osoby, które mają jedną i tę samą najdoskonalszą naturę: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Ponieważ każda z tych Osób jest Bogiem Prawdziwym, przeto nazywamy Je Osobami Boskimi.
Prawdę wiary Przenajświętszej Trójcy nazywamy tajemnicą, gdyż sam rozum nie może dojść do poznania jej, a nawet po objawieniu tej prawdy przez Boga nie może jej żaden rozum ludzki ani anielski pojąć”.
Praktycznie cały świat i niemal wszystkie ugrupowania religijne określające same siebie mianem „chrześcijańkich”, wierzą i modlą się do TRÓJJEDYNEGO BOGA, zgodnie z „Atanazyjskim wyznaniem wiary”, powstałym w V wieku:
„… wielbimy jednego Boga w Trójcy, i Trójce w Jedności… gdyż jest Jedna Osoba Ojca, inna Osoba Syna, inna Osoba Ducha Świętego, wszystko jest Jedno… nie ma trzech bogów, ale jeden Bóg… wszystkie trzy osoby są wieczne i równe… tak więc ten będzie zbawiony, który myśli o Trójcy…”
proszę bardzo czy mógłbyś się wypowiedzieć na ten temat?
podobnie jeśli chodzi o CHRZEST. jak mi wiadomo to należy chrzcić w Imię Jezusa a nie w imię Ojca, Syna i ducha Świętego.
Mateusza 28:19
Na początek zauważmy, że tekst ten nie dowodzi istnienia trzech osób boskich, ponieważ nie zawiera on nauki o Bogu, lecz o chrzcie (nie mówi na przykład, że jest trzech jest bogów: Ojciec, Syn i Duch Święty, itp.), ale mówi o chrzcie w imię Ojca, Syna i ducha Świętego, a występowanie trzech nazw obok siebie nie oznacza ich identyczności.
Poza tym w Piśmie Świętym występują jeszcze inne chrzty, na przykład:
– w śmierć (Łukasza 12:50, Rzymian 6:4),
– w Mojżesza (1 Koryntian 10:2),
– w ogień (Mateusza 3:11).
Jednak ogień i śmierć nie są osobami, a tym bardziej bogami, podobnie jak duch Boży.
Ważniejszą jednak rzeczą jest fakt, że istnieje poważne podejrzenie, że ostatnia część 19 wersetu z Mateusza 28 została doredagowana w późniejszym czasie.
Ponieważ Biblia nie może sobie przeczyć, a z innych fragmentów wynika, że uczniowie Jezusa czynili wszystko w Jego imię, to oznaczać może tylko dwie rzeczy: albo Mateusza 28:18-20 brzmiał inaczej i ktoś zmienił sens tej dawnej wypowiedzi, albo należy ten tekst rozumieć inaczej niż przyjęło się potocznie. Niezależnie od tego, jaką opcję wybierzemy, w żadnej mierze ten tekst nic nam nie mówi o istnieniu trójcy ani w jakie Imię.
Dlaczego wszystkie teksty w Nowym Testamencie mówiące o chrzcie (oprócz kwestionowanego Mateusza 28:19) podają nam chrzest w imię Jezusa, a nigdy w imię Ojca, Syna i ducha Świętego?
Odnoszą się one zarówno do Żydów, Samarytan jak i pogan.
Przykłady:
Dzieje 2:38 „…niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa…”
Dzieje 8:16 „…byli tylko ochrzczeni w imię Pana Jezusa.”
Dzieje 10:48 „I rozkazał ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa.”
Dzieje 19:5 „…zostali ochrzczeni w imię Pana Jezusa.”
Dzieje 6:3 „…my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa…”
Galacjan 3:27 „Bo wszyscy, którzy zostaliście w Chrystusie ochrzczeni…”
Kolosan 2:12 „Wraz z Nim zostaliście pogrzebani w chrzcie…”
Końcówka Mateusza 28:19 jest jedynym fragmentem, który nie koresponduje z resztą.
piszę o tym dlatego bo niektórzy się zastanawiają czy ochrzcić się poprawnie w IMIĘ JEZUSA. są chrzty dzieci i dorosłych kultywowane nadal w imię Ojca,Syna i ducha,Świętego według mnie niepoprawnie!!! więc na co ci ludzie czekają!?
nawet sam Torben się waha bo mówi, że wierzy w jeden chrzest. TAK ALE JEDEN TEN POPRAWNY!!!
Kolejna sprawa to mówienie językami. nie rozumiem tego absolutnie!
ISTOTA DARU JĘZYKÓW.
Po takim przygotowaniu (rozdział 13), w rozdziale 14 apostoł Paweł rozprawia się z wypaczeniami, związanymi z używaniem (a właściwie z nadużywaniem) daru języków. Przy tej okazji wypowiada kilka istotnych stwierdzeń, które wyjaśniają na czym polegało samo zjawisko języków oraz w jakim celu Bóg darował „różne języki”.
Podejmując ten temat pamiętajmy, że podstawowe opisy występowania tego daru znajdują się w księdze Dziejów Apostolskich (rozdziały 2, 10, 19) oraz w pierwszym liście do Koryntian (rozdział 14).
1. Świadectwo księgi Dziejów Apostolskich.
A. Dzieje 2 rozdział.
Najpierw zwróć uwagę na rozdział 2, gdzie dar języków wystąpił po raz pierwszy: W dniu Pięćdziesiątnicy wierzący „zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (w. 4).
Jakie to były języki?
Ekstatycznego, bezsensownego bełkotu nie da się zrozumieć ani tłumaczyć. Natomiast sprawozdanie księgi Dziejów wymienia „nabożnych Żydów” zamieszkujących w Diasporze wśród 17 narodów, którzy „zatrwożyli się, bo każdy z nich słyszał ich mówiących w swoim języku” (werset 6). Przekazywana treść była w pełni zrozumiała, gdyż słuchacze stwierdzili, że „w naszych językach głoszą wielkie dzieła Boże” (werset 11).
Były to języki i dialekty używane w owym czasie przez poszczególne narody.
Przeczy to stanowczo forsowanym dziś przez tzw. charyzmatyków (czarowników) poglądom, że „innymi językami” jest niezrozumiały bełkot, jakim oni posługują się dziś w swoich zgromadzeniach, ucząc każdego – „otwórz usta i niech dźwięk z nich leci” – albo, że są to „języki anielskie”.
Pomyślmy przez chwilę chwilę. Jeżeli Biblia stale mówi o językach jako normalnej mowie ludzkiej, to jakie znaczenie ma tekst 1 Koryntian 13:1 („choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi”)? Czy języki anielskie mogłyby być ekstatycznymi wypowiedziami, które współcześni charyzmatycy uważają za objaw prawdziwego daru?
Trudno bronić takie przekonanie, gdyż nigdzie indziej Biblia nie wspomina o „anielskim języku”. Gdziekolwiek aniołowie komunikowali się z ludźmi, zawsze posługiwali się ludzkim, zrozumiałym językiem (nawet słowa „Mene, mene, Thekel, Upharsin”, miały swoje znaczenie i zostały przetłumaczone!).
Co więc Paweł miał na uwadze, pisząc te słowa?
Niekoniecznie stwierdzał on jakiś realny fakt. Raczej stosuje tutaj hiperbolę – zamierzoną przesadę w opisie danej sprawy, aby pogłębić główną myśl, jaką miał do przekazania Koryntianom. Paweł stara się przedstawić najszersze możliwości ludzkiej mowy. Właściwie powiada on: „Bez względu na to jak bogatą, wspaniałą lub cudowną może być wasza mowa – nawet gdybyście mówili językiem aniołów (celowa hiperbola) – jeżeli nie macie miłości, będziecie jedynie pustym dźwiękiem.
Przykładem takiej mowy (hiperboli) może być używane nieraz przez nas stwierdzenie odnoszące się do kogoś, kto jest wiecznie skwaszony: „Nawet gdybyście mu dali gwiazdkę z nieba, on i tak byłby niezadowolony!”. Czy można ściągnąć gwiazdę z nieba?
O tym, że Paweł nie mówi tutaj o rzeczywistych „językach aniołów”, przesądza także proste spostrzeżenie: czyż ustaną kiedykolwiek języki, którymi posługują się aniołowie w niebie?
Fakt, iż „języki”, które są prawdziwym darem ducha, muszą być mową zrozumiałą, zostało jednoznacznie potwierdzone także w 14 rozdziale pierwszego listu do Koryntian. Paweł pisze tam w wersecie 14:
„Bo jeśli się modlę, mówiąc językami, duch mój się modli, ale rozum mój tego nie przyswaja”, a następnie werset 22:„Przeto mówienie językami, to znak dla niewierzących”.
Nic w opisie fenomenu języków w 2 rozdziale Dziejów nie sugeruje, aby mówiący językami wierni rozumieli sens wymawianych słów, oni wprawdzie wymawiali określone słowa „jak im Duch poddawał”, a więc ich duch się modlił (wszak „głosili wielkie dzieła Boże” [Dzieje 2:11]i „wielbili Boga” [Dzieje 10:46]), ale ich rozum tego nie przyswajał!
Kto jednak rozumiał?
Oczywiście ich słuchacze, a więc obecni tam Żydzi. To dla nich (wtedy jeszcze nie wierzących w Jezusa), dany był dar języków. Fakt, że z ust nieuczonych Galilejczyków słyszeli języki narodów, wśród których żyli, wstrząsnął nimi, zrozumieli, że przez apostołów działa Bóg. To było wstępem do tego, by zechcieli słuchać poselstwa Ewangelii, którą zaraz potem zwiastował im Piotr!
Sytuacja ta dokładnie przypomina inną, kiedy to Mojżesz uczynił znak przed Izraelitami, aby poznali, że to Bóg go posyła, i aby uwierzyli we wszystko, co powie im w imieniu JHWH (por. 2 Mojżesza 4:1-9, 21-29)!
To, że przeznaczeniem daru języków było przekazanie zrozumiałej mowy, Paweł potwierdza także we fragmencie 1 Koryntian 14:6-11. Opisując tam znaczenie różnych dźwięków podkreśla, że rolą każdego z nich jest przekazanie zrozumiałej dla słuchacza treści: „Tak i wy, jeśli językiem zrozumiale nie przemówicie, jakże kto zrozumie, co się mówi? Na wiatr bowiem mówić będziecie” (w. 9).
Dzieje 10 rozdział.
Niewątpliwie taki sam sens i znaczenie mają wydarzenia z domu Korneliusza, opisane wDziejach rozdziale 10. Mówiąc o manifestacji ducha, jaka miała tam miejsce, Piotr powiada:
„…zstąpił na nich Duch Święty, jak i na nas na początku” (Dzieje 11:15).
Nic nie świadczy o tym, aby Korneliusz i jego domownicy rozumieli wtedy słowa, jakie wypowiadali (tym samym zasada: „duch mój się modli ale rozum tego nie przyswaja, znów została potwierdzona).
Jednak najwyraźniej obecni tam wyznawcy Chrystusa (a przynajmniej niektórzy z nich) zrozumieli to, co było mówione, gdyż jak czytamy:
„I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy z Piotrem przyszli, że i na pogan został wylany dar Ducha Świętego; Słyszeli ich bowiem, jak mówili językami i wielbili Boga” (Dzieje 10:44-46).
Zwrot „wielbili Boga” jest jednoznaczny – takie świadectwo można wydać tylko osobie, której słowa się rozumie!
A co w tym przypadku z zasadą, że „mówienie językami, to znak nie dla wierzących, ale dla niewierzących”?
Także ona została tu potwierdzona. I choć może dla kogoś zabrzmi to paradoksalnie, w tym przypadku „niewierzącymi” byli Piotr i ci, którzy z nim przyszli do Korneliusza!
Oni wciąż jeszcze nie wierzyli w to, że Bóg przyjmuje do „Kościoła” także nawróconych z pogan i przyznaje im takie same prawa, jak nawróconym z Żydów.
Prawda ta została najpierw przekazana Piotrowi poprzez widzenie „wielkiego białego płótna” (Dzieje 10:10-16, 28, 34-35). Jednak dopiero następny Boży znak – właśnie „języki” – były dla niego ostatecznym dowodem, że należy chrzcić i przyjmować do „Kościoła” nawróconych z pogan (Dzieje 10:44-48).
Co więcej, argument ten (a więc znak języków) przekonuje potem do tej sprawy pozostałych apostołów (por. Dzieje 11:1-18)!
Świadectwo pierwszego listu do Koryntian.
W zborze korynckim dary ducha, a właściwie jeden z najmniejszych darów „różne języki” – był wykorzystywany do zupełnie niestosownych, wręcz samolubnych celów. Ze słów apostoła Pawła wynika wprost, że członkowie tego zboru licytowali się w tej sprawie, popisując się jego posiadaniem!
Czy w Koryncie był potrzebny dar języków?
Spójrzmy na tę sprawę w szerszej perspektywie. Zasadniczo, jako ludzie posługujący się jednym, zrozumiałym dla wszystkich językiem – w tym przypadku był to język grecki – Koryntianie nie potrzebowali używać tego daru.
Oni tymczasem, wprowadzając do swych zebrań język niezrozumiały dla innych, sprawiali tym zamieszanie i odstręczali pogan zainteresowanych poselstwem Ewangelii:
„Jeśli się tedy cały zbór zgromadza na jednym miejscu i wszyscy językami niezrozumiałymi mówić będą, a wejdą tam zwykli wierni albo niewierzący, czyż nie powiedzą, że szalejecie?” (14:23).
I tak pewnie było. I chyba niejeden zainteresowany, widząc, co dzieje się w tym zborze, wzruszał ramionami i szedł dalej swoją drogą. Apostoł nie mógł się z tym zgodzić, dlatego wprowadził konkretne zasady w korzystaniu z tego daru. Odtąd dar języków mógł być używany z zachowaniem określonych warunków:
– po pierwsze, na zgromadzeniu musiał być obecny tłumacz, aby przybliżyć treść zborowi,
– po drugie, osoby posiadające ten dar, mogły nim usługiwać kolejno – bez przekrzykiwania,
– po trzecie, darem języków mogły posługiwać podczas nabożeństwa dwie, a najwyżej trzy osoby (wersety 27-28).
W Koryncie nagminnie łamano te zasady i choć nie było tłumacza, osoby posiadające dar języków posługiwały się nim.
Co więcej, obcym, niezrozumiałym językiem mówiło równoczesnie kilka (kilkanaście?) osób!
Było więc oczywiste, że ci wierzący rzeczywiście nie mówili dla ludzi, gdyż nikt ich nie rozumiał (werset 2). Jeżeli więc ktokolwiek był tam zbudowany – to na pewno nie zbór, lecz zaledwie on sam (werset 4)! A przecież nie o to chodziło, Bóg nie dał daru języków, aby posługiwać się nim w zborze, a jeśli już, to tylko zgodnie z opisanymi zasadami. W związku z tym, w konkluzji Paweł pisze:
„Jeśli ktoś uważa, że jest prorokiem albo że ma dary Ducha, niech uzna, że to, co wam piszę, jest przykazaniem Pańskim; (38) a jeśli ktoś tego nie uzna, sam nie jest uznany” (wersety 37-38)!
To bardzo stanowcze i mocne słowa. Ale i prawdziwe. Każdy członek korynckiego zboru musiał mieć świadomość tego, że jeśli złamie ustanowione przez apostoła zasady – nie będzie uznawany jako chrześcijanin!
„Dążcie do miłości”! – podejmuje kwestię apostoł (1 Koryntian 14:1), przypominając, że to miłość u boku Prawdy (nauki Syna Bożego) – jest podstawowym motywem i celem oraz główną wartością życia chrześcijańskiego.
Zachowując w pamięci biblijne nauczanie o przeznaczeniu daru języków i ich właściwym używaniu oraz o ograniczonym zakresie jego występowania, należy stale przypominać słowa apostoła Pawła, który podkreśla, że każdy dar ma służyć temu, aby budować innych:
„A w każdym różnie przejawia się duch ku wspólnemu pożytkowi” (1 Koryntian 12:7).
„Tak i wy, ponieważ usilnie zabiegacie o dary Ducha, starajcie się obfitować w te, które służą ku zbudowaniu zboru” (1 Koryntian 14:12, por. 14:5, 26-28)!
I właśnie z tego powodu, dar proroctwa był wyższy nad dar języków – służył bowiem zbudowaniu całgo zboru. Oczywiście w tamtym czasie i w tamtym zborze.
Nie zapominajmy bowiem, że pierwszy list do Koryntian jest jednym z najwcześniejszych pism Nowego Testamentu.
Jest znamienne, że Paweł, który napisał kilkanaście listów, w żadnym (poza pierwszym do Koryntian) nie wspomina o językach.
O językach nie wspomina także apostoł Piotr, podobnie Jakub, Jan i Juda.
Dlaczego?
Języki pojawiły się na krótko w pierwszych latach istnienia (w „dzieciństwie”) „Kościoła”, gdy pojawiło się nowe Słowo od Boga i „Kościół” dopiero się organizował.
Gdy to się stało, języki (jak i inne nadzwyczajne cuda i znaki) minęły, ustały.
GDY PRZYSZŁA DOSKONAŁOŚĆ.
W Nowym Przymierzu czasem wyjątkowych darów ducha, był czas Jehoszua i apostołów. Zjawiska te i dary były potrzebne także dlatego, że „Kościół” nie posiadał wtedy jeszcze pełnego kanonu Pisma. W miarę jednak, jak powstawały kolejne księgi Nowego Testamentu i objawienie było dopełniane, wyjątkowe dary i manifestacje ducha coraz bardziej zanikały.
Ten proces zanikania można łatwo zaobserwować gdy porównujemy pierwsze dwa – trzy dziesięciolecia istnienia i rozwoju „Kościoła” z późniejszym okresem – i to jeszcze za życia apostołów.
Spójrzmy na apostoła Pawła, który w szczególnej mierze był napełniony darami i mocą ducha Chrystusowego. Ze sprawozdania Dziejów apostolskich wiemy, że dokonał on wielu cudownych uzdrowień, do tego stopnia, że gdy „chustki i przepaski, które dotknęły jego skóry, zanoszono do chorych, ustępowały od nich choroby i złe duchy wychodziły” (Dzieje 19:11-12, por. 14:8-10).
Tak było przez długi czas.
Jak wynika z analizy tekstów Nowego Testamentu, ostatnie odnotowane cuda uzdrowienia dokonane przez Pawła, to uzdrowienie ojca Publiusza (Dzieje 28:8) i innych mieszkańców Malty, co miało miejsce pod koniec lat 50-tych I wieku.
Potem sytuacja się zmienia.
W Liście do Filipian (pisanym około 61-63 roku), gdy Paweł informuje o chorobie swego współpracownika Epafrodyta, stwierdza, że prosił Pana o jego uzdrowienie, a Bóg zmiłował się nad chorym (Filipian 2:25-27).
Gdy pisze do Tymoteusza swój pierwszy list (także około roku 63) radzi mu, aby z powodu choroby żołądka i częstych niedomagań, używał po trosze wina (1 Tymoteusza 5:23), zaś w drugim liście (około roku 67) zawiadamia go, że chorego Trofima pozostawił w Milecie (2 Tymoteusza 4:20).
Dlaczego w tych przypadkach apostoł nie skorzystał z daru uzdrawiania, jaki wcześniej posiadał?
Czyż byłoby to do pomyślenia – zostawić schorowanego przyjaciela posiadając dar uzdrawiania?
Z tym samym spotykamy się także u apostoła Jakuba. W swym liście (pisanym około 57-62 roku), poruszając kwestię chorób i uzdrawiania, zamiast podać imiona i adresy braci posiadających dar uzdrawiania, radzi:
„Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. (15) A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone. (16) Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego” (Jakuba 5:14-16).
Znów narzuca się pytanie:
Dlaczego Jakub nie kieruje chorych do osób obdarzonych darem uzdrawiania?
Dlaczego nie poleca przywołać charyzmatyków, lecz nakazuje wspólną modlitwę wraz ze starszymi zboru?
Czyż, gdyby w owym czasie nadal funkcjonowały dary uzdrawiania i czynienia cudów – nie należało raczej szukać obdarzonych tymi darami osób (również apostołów), którzy na jedno słowo dokonaliby uzdrowienia, tak jak to uczynili Piotr i Jan u bramy Pięknej świątyni (Dzieje 3:1-9), uzdrawiając chromego żebraka?
Odpowiedź wydaje się oczywista:
Wyjątkowe dary ducha już wówczas zanikały i w zborach nie było osób obdarzonych charyzmatem uzdrawiania.
Po okresie wyjątkowych darów, znów wszystko wróciło do normy, znów – aby pomóc chorym – praktykowało się modlitwę.
Jednak nie wszyscy chcieli się z tym pogodzić. Podobnie jak Żydzi (por. 1 Koryntian 1:22), chrześcijanie wciąż tęsknili za znakami, cudami i nadzwyczajnymi manifestacjami mocy.
Szatan sprytnie wykorzystał te tęsknoty, inspirując pewnych ludzi swym duchem i obdarzając ich swą mocą. Niestety, na jego oszukańcze praktyki wielu się już nabrało i wielu wciąż się nabiera. Zwłaszcza w ostatnich kilkudziesięciu latach. Z drugiej strony trwając mocno w nauce Syna Bożego przekazanej osobiście i przez apostołów – niezwylke łatwo rozpoznać sługi diabła – już po kilku zdaniach precyzujących w to w kogo wierzą…
Pragnienie cudów i nadzwyczajnych manifestacji jest dziś ogromnie silne i powszechne w całym tzw. „chrześcijańskim” świecie, co różnego rodzaju kuglarzom i duchowym oszustom pozwala zwodzić całe rzesze.
O tym właśnie mówią i przed tym przestrzegają prorocze zapowiedzi Pisma.
Jest znamienne, iż w tekstach nowotestamentowych opisujących ostatnie dni tego świata, brak jakiejkolwiek zapowiedzi, że w tym czasie dzieci Boże będą czynić znaki i cuda, natomiast Pismo przestrzega, że różnorakie znaki i cuda będą czynić ludzie działający z mandatu diabła.
Spójrzmy na najbardziej znane teksty:
„I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu” (Mateusza 24:11).
„Gdyby wam wtedy kto powiedział: Oto tu jest Chrystus albo tam, nie wierzcie. (24) Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych. (25) Oto przepowiedziałem wam” (Mateusza 24:23-25).
„W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? (23) A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mateusza 7:22-23).
„A ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów, (10) i wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych, którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić. (11) I dlatego zsyła Bóg na nich ostry obłęd, tak iż wierzą kłamstwu, (12) aby zostali osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, lecz znaleźli upodobanie w nieprawości” (2 Tesaloniczan 2:9-12).
„…a są to czyniące cuda duchy demonów, które idą do królów całego świata, aby ich zgromadzić na wojnę w ów wielki dzień Boga Wszechmogącego” (Objawienie 16:14); „I czyni wielkie cuda, tak że i ogień z nieba spuszcza na ziemię na oczach ludzi. (14) I zwodzi mieszkańców ziemi przez cuda…” (Objawienie 13:13-14).
Jest charakterystyczne, że ten sposób działania diabła, imitującego działanie Boga, pojawiał się już za dni apostołów, co prawdopodobnie miało związek z postępującym zanikaniem nadzwyczajnych darów ducha.
Z listów apostoła Jana zdaje się wynikać, że lukę powstającą po cudach i nadzwyczajnych przejawach mocy ducha, starali się zapełnić ludzie posługujący się demoniczną mocą, czyniący znaki i kłamliwe cuda. Jan pisze:
„Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na świat” (1 Jana 4:1).
Przy tej okazji warto zauważyć, iż wcześniej, gdy w „Kościele” byli ludzie obdarzeni darem rozeznawania duchów, oni rozpoznawali obce duchowe wpływy i ich nosicieli – tak było na przykład w znanej sytuacji, gdy Piotr rozpoznał serca Ananiasza i Safiry!
Gdy ludzi takich zabrakło, wierzący musieli „badać”, a więc sprawdzać, testować i doświadczać różne pojawiające się wpływy i osoby.
Oczywiście PRAWIDŁEM było i jest Słowo Boże, a konkretnie Nowy Testament (nauka i przykazania Syna dane osobiście i przez apostołów).
Dziś te słowa „badajcie duchy” grzmią niczym wielki dzwon, kiedy na przykład obserwujemy wszelakich czcicieli bożka trójjedynego, czy bożka w trójcy:
– nauka o nim głosi, iż Chrystus nie przyszedł w ciele (miał dwojaką naturę – boską i ludzką),
– nauka ta bezprecedensowo podaje w wątpliwość Ojca i Syna.
„Ten jest antychrystem, kto podaje w wątpliwość Ojca i Syna. (23) Każdy, kto podaje w wątpliwość Syna, nie ma i Ojca. Kto wyznaje Syna, ma i Ojca” (1 Jana 2:22-23).
„Bo wyszło na świat wielu zwodzicieli, którzy nie chcą uznać, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele (*sarksi). Taki jest zwodzicielem i antychrystem” (2 Jana 7).
* Słowo „ciało” tam użyte, to „sarksi”, które oznacza grzeszne, ludzkie, upadłe ciało o wyłącznie jednej – ludzkiej naturze.
Powiedzmy to jeszcze raz: Bóg nie chciał i nie chce, aby wiara Jego dzieci zależała od znaków, cudów i manifestowanych mocy. A to tym bardziej, że – jak już wspominałem – drogę tę dla swoich celów od dawna wykorzystuje diabeł.
Nasza wiara powinna się opierać na Prawdzie niezmiennego Słowa: „Uświęć ich w prawdzie Twojej” – modlił się Pan Jezus – „Słowo Twoje jest Prawdą” (Jana 17:17).
Pod koniec swego życia, mając świadomość zbliżającego się odstępstwa ale również zakończenia spisywania Bożego objawienia, apostołowie udzielili nam wskazówek, jak mamy zwracać się do Boga w sprawach naszej wiary, uzdrowień i wszystkich pozostałych potrzeb.
Czy Bóg się zmienił?
Bynajmniej, ale dla późniejszego czasu Bóg przeznaczył inną drogę, inaczej interweniuje i pomaga w trudnościach.
Drogą główną jest wiara, nauka i przykazania SYNA BOŻEGO.
„Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jana 14:6).
„Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rzymian 10:17).
obchodzenie Świąt Bożego Narodzenia to kolejny problem w kościołach… nie biblijny.
proszę mi odpowiedzieć na pytania odnośnie trójcy, chrztu i daru języków, czynienia cudów w dobie dzisiejszej.
jeżeli nauki przejęte ze starych kościołów dalej są kultywowane to jakiż to mamy NOWY KOŚCIÓŁ PANA JEZUSA?
jestem bardzo wierzący ale jakoś trudno mi się pogodzić z tym co widzę w dzisiejszych czasach i tym co się dzieje w kościołach chrześcijańskich. ja raczej słucham wezwania z Księgi Objawienia
Głęboko jestem przekonany że żyjemy w czasach ostatecznych w czasie Laodycejskim!!!
List (siódmy) do zboru w Laodycei dotyczy okresu od około 1945 do powrotu Chrystusa Pana.
„A do anioła zboru w Laodycei napisz: To mówi ten, który jest Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: (15) Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! (16) A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich. (17) Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, (18) radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. (19) Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się. (20) Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną. (21) Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. (22) Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów.” (Objawienie 3:14-22).
Słowo Laodycea znaczy ”NARÓD SĄDU” lub „RZĄDY LUDZI”.
Lao = ludzie
Diceans = rządzący.
Problem, który pojawia się tutaj zawiera się w pytaniu: „kto powinien rządzić kościołem”?
Kościół jest własnością Jezusa i to on powinien nim zarządzać, a nie ludzie poprzez dzisiejsze organizacje…
Okres lodycejski kościoła rozpoczął się w wieku XX i trwa nadal.
Jest to ostatni okres historii ludu Bożego na ziemi, bezpośrednio poprzedzający powtórne przyjście Pańskie.
Wiek XX ma tragiczną opinię. Jeżeli jest to w pełni zauważalne w świecie zewnętrznym – w polityce, gospodarce i stosunkach społecznych, to jednak szczególnie daje się odczuć w życiu chrześcijańskim. Po przebudzeniowym, nacechowanym gorliwością, całkowitym oddaniem i poświęceniem oraz ogromem pracy w okresie filadelfijskim, nastał czas laodycejskiej letniości i samowystarczalności, formalizmu wyznaniowego i pychy duchowej.
W tym czasie chrześcijanie zażywają pokoju religijnego i obfitości strawy duchowej.
Ewangelia rozchodzi się po całym świecie – nadchodzi koniec… (Mateusza 24:14).(każdy ma w domu Biblię)
Na ustach przywódców religijnych i świeckich coraz częściej jak wielki dzwon brzmią słowa: POKÓJ, POKÓJ…
„Sami bowiem dokładnie wiecie, iż dzień Pański przyjdzie jak złodziej w nocy. (3) Gdy mówić będą: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada. (1 Tesaloniczan 5:2-3).
Biblia jest łatwo dostępna, obecnie ludzkość używa około 6900 języków i dialektów, z których 2479 posiada przekład całości lub części Biblii, natomiast aktualnym procesem tłumaczenia Biblii objęte jest ponad 2000 języków. Szacuje się, że około 2000 języków nie posiada w chwili obecnej dostępu do Biblii, są to malutkie grupy, które zazwyczaj umieją posługiwać się pokrewnym dialektem, osoby te stanowią zaledwie 2% ludności. Dzisiaj na świecie 98% ludności może czytać Słowo Boże.
Zanikają również prześladowania religijne. Niestety, sytuacja ta pogrąża ogół chrześcijan w błogim samozadowoleniu i duchowej śpiączce. Sprawia ponadto, że samoocena jest nietrafna, fałszywa. I o ile typowy laodycejczyk ma o sobie i swoim stanie duchowym jak najlepsze mniemanie, to zdaniem Wiernego Świadka – Chrystusa – jego rzeczywisty stan jest tragiczny i śmiertelnie niebezpieczny.
Wzrosła nieprawość, dlatego oziębła miłość wielu, zgodnie z zapowiedzią Pana:„A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie.” (Mateusza 24:12).
Nagminnie i w różnoraki sposób łamane jest Prawo Boże, a na konkretną naukę biblijną typowy laodycejczyk ma „świerzbiące uszy”:
„Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, (4) i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom.” (2 Tymoteusza 4:3:4).
W sposobie myślenia, obyczajach i postępowaniu widać zeświecczenie, płyciznę duchową i pogoń za własną wygodą, zbytkiem i cudzołóstwem.
Powstają takie zgubne ruchy jak: ekumenizm, feminizm, charyzmatyzm połączony z okultyzmem, NEW AGE z filozofią wschodu i wiarą w boskiego człowieka, wiara w UFO, fałszywe demoniczne objawienia itd.
Narasta również konflikt międzypokoleniowy.
Celem w życiu wielu stała się kariera, większy telewizor, nowszy samochód, luksusowy dom i mnóstwo zbędnych gadżetów, aby tylko być „lepszym” od sąsiada.
Trwa wielki odwrót w stronę pogaństwa, spirytyzmu i ateizmu.
Ogromną plagą rozprzestrzeniającą się z wielką prędkością i szybkością jest wszędobylski erotyzm, ogólnodostępna pornografia, kompletny upadek zasad moralnych, jest to straszna plaga, która wystawia na ciężką próbę każdego mężczyznę!
Powszechnie występuje zjawisko oglądania się do tyłu (żona Lota).
„Laodycejczyk” uważa się za wystarczająco wierzącego i świętego, gardzi napomnieniem i wezwaniem do pokuty i nawrócenia.
„A to wiedz, że w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy: (2) Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, (3) bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, (4) zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga, (5) którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy; również tych się wystrzegaj.” (2 Tymoteusza 3:1-5).
Chłód jest stanem o tyle dobrym, że uświadamia brak pełni, zależność od Boga, potrzebę „szukania Jego oblicza” — w tych dziedzinach, w których jest zauważany.
Rozpalenie dla Boga nigdy nie jest niebezpieczne: „w gorliwości nie ustawając , płomienni duchem, Panu służcie” (Rzymian 12:11).
Letniość, będąca w tym przypadku zadowoleniem z istniejącego stanu rzeczy (często prowadzącym do pychy), jest najniebezpieczniejszym stanem, bo wykluczającym Boga poza nawias życia (Rzymian 11:20-22). Jest rzeczą wiadomą, że bardzo często powodzenie materialne prowadzi do letniości duchowej (Przysłów 30:8-9; Jakuba 1:9, 2:5).
„A uczniowie dziwili się słowom jego. Lecz Jezus, odezwawszy się znowu, rzekł do nich: Dzieci, jakże trudno tym, którzy pokładają nadzieję w bogactwach, wejść do Królestwa Bożego!” (Marka 10:24).
Laodycejczykom potrzeba też „maści wzrok naprawiającej”, czyli ducha Świętego (Bożego, Chrystusowego), który otwiera oczy na rzeczywisty duchowy stan i prowadzi w grzeszniku dzieło odrodzenia, wspierając i kształtując jego życie (Jana 16:7-13).
Chrystus wzywa, abyśmy byli gorącymi dla Niego (gorliwość w miłości i prawdzie) lub abyśmy byli zimnymi, gdyż, kiedy czujemy zimno, niedosyt to szukamy schronienia, szukamy Boga i Jego Syna całym sercem.
Natomiast stan letności – brak zdecydowania i jednoznaczności w życiu, jest dla Niego nie do przyjęcia!
Laodycei, jako całości grozi odrzucenie na wieki. Nic dziwnego, gdyż żyjemy w dobie fałszywych proroków i nauczycieli głoszących trzech bogów, zamiast jednego.
Trwa właśnie wielka duchowa wojna nazywana „Armagedonem”. Rozpoczęła się w drugiej połowie XX wieku, kiedy to powstała „Światowa Rada Ekumeniczna” w 1948 roku. Jest to ruch dążący do zjednoczenia wszystkich religii wyznających boga w trójcy.
Obecnie żyjemy także w okresie usypiania naukami: „uwierz w Jezusa i już jesteś zbawiony!”… i hulaj dusza….
Jest to również okres olbrzymiego wzrostu ateizmu i kultu własnego rozumu. Ludzie wolą wierzyć w ewolucje, wielki wybuch oraz inne brednie pseudonauki, aby czuć się bezkarnie myśląc, że nie ma Boga, który ich pewnego dnia rozliczy…
„Wiedzcie przede wszystkim to, że w dniach ostatecznych przyjdą szydercy z drwinami, którzy będą postępować według swych własnych pożądliwości (4) i mówić: Gdzież jest przyobiecane przyjście jego? Odkąd bowiem zasnęli ojcowie, wszystko tak trwa, jak było od początku stworzenia.” (2 Piotra 3:3-4).
Można odnieść wrażenie, że Wierny Świadek jest tego świadomy, a dlatego w kolejnych słowach zwraca się już raczej do jednostek:„jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.”
W obrazie, który wyłania się ze słów Chrystusa, widzimy, że znajduje się On na zewnątrz, za drzwiami, poza „zborem”.
W pierwszym rozdziale Księgi Objawienia widzimy Jezusa znajdującego się pośród „świeczników”, które symbolizują „zbory” (Objawienie 1:12-13, 20). Normalny stan rzeczy jest taki, że Jezus jest pośród zboru wierzących. Jednakże w przypadku „zboru” w Laodycei stan ten przedstawia się inaczej – Jezus znajduje się na zewnątrz i zwraca się do poszczególnych wierzących z tego „zboru” (nie do samego kościoła), którzy mogą słyszeć Jego głos, żeby go przyjęli (niezależnie od drogi, którą wybrał ich zbór).
Jest to wielki apel o otwarcie uszu do „prawdziwych sług Chrystusa – dzieci Bożych”, znajdujących się w różnych sektach, ruchach, organizacjach, kościołach, takich jak katolicki, świadków Jehowy, adwentystów, wszystkich „ekumenicznych”, itp.
Odniosę się do ciekawostki historycznej, dotyczącej laodycejskiego miasta. Kiedy katastroficzne trzęsienie ziemi zniszczyło miasto w 60 roku p.n.e., to jego mieszkańcy odrzucili zaoferowaną przez Rzym pomoc. Szczycili się, że nie potrzebują żadnej pomocy z zewnątrz.
Czy dzisiaj nie jest podobnie w sferze duchowej?
Jest znaną prawdą, że On działa („stuka”) bezpośrednio przez wpływ ducha Świętego, że przemawia przez wydarzenia, ale także posyła do nas ludzi, którzy zwiastują poselstwo upamiętania (2 Koryntian 5:20-22).
Są kościoły i społeczności wyznaniowe, które są absolutnie zamknięte na jakikolwiek głos z zewnątrz (np. świadkowie Jehowy). I nawet, gdy uznają potrzebę odmiany swego stanu laodycejskiego, gotowe są przyjąć wezwanie płynące wyłącznie z własnych szeregów – od swoich „proroków”, kaznodziei, nauczycieli. Nie do pomyślenia jest dla nich, aby ktoś z zewnątrz miał im coś istotnego do przekazania od Boga. Taka postawa doskonale wpisuje się w stan laodycejski! To również demonstracja przekonania, że „mam wszystko i niczego (od innych) nie potrzebuję”!
Tymczasem często Chrystus dosłownie jest poza – On jest na zewnątrz i usiłuje się dostukać, usiłuje dotrzeć przez innych, którzy w danej chwili gotowi są przekazać Jego poselstwo!Warto o tym pomyśleć…
„Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.”
przepraszam.” trochę” się rozpisałem.
Pozdrawiam w wierze w Jedynego Boga Ojca i Jego syna a mojego Pana i zbawcy Jezusa Chrystusa. Bartek
Hejka, dziękuje za pierwszy komentarz jeszcze strona nie ruszyła a już ktos to znalazł, to jest dla mnie niesamowite świadectwo. Modliłem się o to, ta domena to wszystko jest tym co przemawia do mnie Duch Święty by tak robić. Bóg miał zapewnić by to jakos działało – i jak widac działa to jest dla mnie niesamowite!
Nie wiem jak tą stronę znalazłeś ale to własnie ten Duch Święty Cię tu przyprowadził 🙂 I apropos jednego z pierwszych pytań nie mam pojęcia czy wierzę w trójce świętę, trójedynego Boga czy jak tam to teologicznie nazwać. Wiem że jest Bóg, Jest Jezus Chrystus – Pan Zbawiciel i jest Duch Święty, który zstąpił na Jezusa, a potem na apostołów, a potem na wierzących. I wiem że mogę obserwować jego działanie!
Nie wiem jak on – Duch Święty działa, ale mam różne doswiadczenia – ucze się. Na przykład ostatnio rozmawiam z Cyprianem (Jak się modliłem o nauczyciela Bóg pokazał Cypriana) i tak sobie rozmawiamy o takiej społeczności.. i o kościołach domowych… A ten do mnie że przydałby się ktoś do nauczania tych ludzi… żeby Duch Święty kogoś wysłał.. a ja do Niego .. wiesz On już wysłał, przyjechali tacy ludize z Norwegii co to ogarniają.
Wtedy se uświadomiłem że Duch Święty myśli i ogarnia tu wszystko dookoła..
Nie mam więc pojecia czy to trójedyny czy trzy osoby, wiem że tak jak w listach Duch święty im mówił co i jak robić, tak i teraz mogę zaobserwowac to działanie w praktyce. To jest niesamowite… to działanie w praktyce Duch Święty buduje kościół który jest czymś zupełnie innym niż ludzie sobie wyobrażają…. jakaś sieć połączonych ludzi ze sobą. kompletnie o sobie nie wiedzących… Jakis głos który po prostu mówi co i jak. Wszystko zgrabnie układa…
Przykładowo, kolega Mirek.. usłyszał kiedyś od Ducha Świetego że ma wysiąść z tramwaju i iść na peron.. poszedł… i nie wie dlaczego ale chwycił jakiegoś człowieka i odsunął od torów.. okazało się ze tamten chciał właśnie samobójstwo popełnić.
Duch Święty jak dla mnie po prostu jest, jest Duchem który zamieszkał w nas wierzących i nas prowadzi, ma różne cechy które przemawiają za tym że jest pewnego rodzaju osobą. Myśli (to sam doświadczyłem), czuje (to mamy napisane by nie zasmucać)… Wszystko mi jedno jak to kto teologicznie nazwie.
Wydrukuje sobie Twoja wypowiedź bo jest bardzo długa, i będę po kolei odpowiadał na stronie.. o ile znam odpowiedź.