Psalm 5. Świt nowego Jerusalem

Kolejna pieśń, którą sobie podśpiewuję, a wydawałoby się nie z mojej bajki, ale czuje ten jeden wielki szept, jeden cichy krzyk jak cicha woda. Krzyczymy w tym kraju i czekamy na coś… ja czekam na świt nowego Jeruzalem. Czekam na Jezusa jak na czarnego anioła z tej piosenki, który wyjdzie w końcu z tego piekła, wezwie nas na bój.

Czekam na polskich superbohaterów, o których pisze Beata, jeden człowiek z piekło zmienił świat, ja czekam jak jeden człowiek w niebo zmieni świat! Ten akt, w którym lada moment hetmana zbije pionek… ten akt, w którym za chwil kilka owca pożre wilka…

Dotknąłem nieba, to był jeden milisekundowy dotyk, który odmienił moje życie.. .dokładnie tak jak śpiewa w tej piosence, że jeden pocałunek może zmienić wszystko. Wszystkim tego dotknięcia życzę…

Jeśli chodzi o wspomniane w piosence podmioty i przedmioty religijne tez do nich wołam, a raczej nie do nich, ale wołam do Boga by krew wszystkich polaków którzy pomarli na naszych ziemiach w duchach religijnych, daleko od oblicza Bożego, zaczęła w niebie wołać… tak jak kiedyś krewa Abla, o czym pisałem np tutaj.

Chodząc na wolontariat do umierających do szpitala, widziałem ich ostatnią nadzieję, która kierowali czy to w kierunku radia Maryja, czy to w kierunku obrządków religijnych. To było piekło na ziemi, nie ma żywego Boga, są sakramenty, są ofiary dla Boga. Jeden wielki płacz i krzyk w mojej duszy… nic poza tym nie zostało. Mam ochotę iść  na cmentarz pucować groby pomarłych, byle krew tych, którzy w tym piekle na ziemii pomarli zajaśniała przed obliczem Boga.