Pewno interesuje się kto ja jestem, odpowiedź tutaj, jak już wiesz kto jestem, to teraz pytanie co tu robię?

Po co to robię?

  1. Bo Jezus powiedział by głosić ewangelię każdemu stworzeniu- a internauta też stworzenie
  2. Syndrom powypadkowy: Bóg wyratował mnie z wypadku… czuje się jak ofiara wypadku w którym zginęło wielu ludzi, a ja przeżyłem… mam jednak takie szczęście, że mogę sprawić by razem ze mną przeżyło więcej osób.
  3. Bóg nie jest idiotą mimo, że wielu religijnych ludzi chce i chciało z niego takiego zrobić. A ewangelia Jezusa Chrystusa jest naprawdę dobrą nowiną... ale nie było tego kto by mi to umiał jasno wytłumaczyć!. Dlatego chcę przy pomocy tej strony być Tym kimś dla innych.
  4. Jezus Chrystus nie zostawił po sobie nic pisanego… zostawił jedynie wierzących którzy uwierzyli w jego zbawienie.. Ci wierzący są jego listami, jego tekstami… Jestem więc takim listem Chrystusowym.
  5. Czasem wydaje mi się, że Duch Święty do mnie mówi by o czymś pisać/tworzyć więc to robię, czy to Duch Święty naprawdę – sam badaj… Ja wiem że będę rozliczony za każde słowo tu napisane/wypowiedziane – tyle wiem…
  6. Chcę by Jezus przyszedł ponownie, aby to zrobił muszą się wypełnić wszystkie jego słowa… aby te z kolei się wypełniły trzeba głosić ewangelię Królestwa Bożego i szukać w tej biblii słów które się jeszcze nie wypełniły.. – wypełnić je! – generalnie trzeba nas więcej 🙂 każdy co innego zauważy, na co innego zwróci uwagę.

Zanim znalazłem Ewangelię szukałem odpowiedzi – sensu istnienia – na wiele sposobów… poniżej kilka z tych dróg:

  • Byłem pewien istnienia jakiejś kosmicznej wibracji, energii… szukałem pokoju w reiki, wschodnich teoriach Osho, jogach i innych badziewiach i najlepszy pomysł na świat to pogodzenie wszystkich ludzi na ziemi tłumacząc im to, że wszystkie religie prowadzą do jednego Boga… a Bóg to wiecie – taka duchowa moc w każdym z nas i we wszechświecie. – Myślałem, że ludzie mogą być dobrzy sami z siebie… później zrozumiałem że to niemożliwe, bez zbawiciela Jezusa Chrystusa i jego Ducha.
  • Krzyczałem… przeklinałem na Boga… nie raz... czemu tyle cierpienia.. po co? dla kogo? Czemu ludzie giną… czemu smutek.. na co to komu… dziś wiem, że wizerunek Boga jaki wtedy miałem daleko ma się od prawdziwego…
  • Nie umiałem czytać Bibli… otwierałem i zamykałem… bo wszystko mi się kłóciło z tym co widzę, wiedze ludzi religijnych, ale nie widzę tego co w Bibli to po co ją czytać skoro to teraz nie działa i nikt z tego nie korzysta… tylko mi namiesza w głowie nie, że nie próbowałem – próbowałem nie raz…
  • Myślałem, że to z powodu pracy mi tak cały czas źle…. Myślałem że zaznam w końcu swój święty spokój w dochodzie pasywnym … (takie pieniądze które przychodzą z tego co się wcześniej się zrobiło… i nie trzeba pracować później) jednak nic z tego… dochód pasywny był.. nawet do dziś coś tam kapnie, ale spokoju.. a tym bardziej świętego w tym nie ma… Ten spokój odnalazłem tylko w zbawieniu.
  • Chciałem trochę pocierpieć dla Jezusa oddając swoje życie dla innych… zapominając o sobie… taki wiecie święty masochista pracujący w hospicjum… ale Jezus powiedział… wolałbym raczej miłosierdzia niż ofiary… i mnie ocknęło… zacząłem odwiedzać chorych, ale już inna motywacją po jakimś czasie. Teologia uczynkowości i dobrych uczynków próbowała się wkraść w moje serce… to niestety nie zbawienie… ale kłamstwo jak się okazało na szczęście.
  • Myślałem, że jak dogłębnie siebie poznam, poznam swoje motywacje to w końcu będę wolny i zaspokojonynic to jednak nie daje… rozwój osobisty… zaleczenie ran duszy... jest niczym wobec tego co teraz mam… ileż można zmagać się z uciekaniem od śmierci…? – Nie lepiej w końcu przyjąć życie wieczne – Bóg jest Bogiem żywych!
  • Czy psychologia, psychoterapia, coaching i inne techniki rozwoju osobistego mogą pomóc? Pewnie że mogą, ale nie rozwiązują jednej kwestii, kwestii umierania, kwestii końca życia – to co najlepszego mogą sprawić to długotrwałą melancholię w tych kwestiach. Odkryłem, że wiele z tych dziedzin jest genialnych, dopracowanych i wiele mogą w życiu poprawić, a zwłaszcza chyba najbardziej nurty związane z psychoanalizą, więc szczerze polecam… problem jednak w tym, że wszystkie one zajmują się starym człowiekiem (nie zbawionym do życia wiecznego). Nowy człowiek – człowiek nowo narodziny do życia wiecznego – ma trochę inne założenia u podstaw… i tu niespodzianka 🙂 Jeszcze tego nie pojmuje do końca, ale do tego dążymy… jako chrześcijanie do pełnej jedności z Chrystusem.
  • Bądź rentierem… a będzie Ci dobrze… będziesz szczęśliwy… fala mody na inwestowanie i na posiadanie i życie z tego co się posiada też mnie nie ominęła mimo że miałem ku temu wszystkie predyspozycje coś jednak było nie tak… jakieś takie fatum rodzinne… Każdy rentier powie, że najlepszą inwestycją jest ziemia i złoto… niech to powie mojemu pradziadkowi który go posłuchał i wybił się z biedy… jak i  jego rodzinie… która po reformie rolnej  44r. (ustawa nadal obowiązuje 😛 ) straciła cały majątek bo mieli jakieś kilkaset hektarów… W co zatem inwestować Panowie i Panie rentierzy? Jezus mówił że wszystko na ziemi można stracić.. przyjdą złodzieje i ukradną… nawet ziemię jak widać…
  • Syn mojego pradziadka – mój dziadek poszedł w inną drogą zamiast w majątek (po doświadczeniach pradziadka) zaczął inwestować swój czas w naukę i gromadzenie karteczek bibliotecznych ze swoim nazwiskiem… pamiętam jak z dumą mi pokazywał w Bibliotece Jagielońskiej kartotekę na literę „U…” i pokazywał ile prac naukowych tam już jest (swoją drogą dziwnym trafem było tam wiele na temat historii reformacji… w Polsce).  Nie umiałem jednak za tym pójść – nie umiałem pójść w dorobek w nauce – byłem na studiach, ale po wytknięciu doktorowi na uczelni błędów w teoriach danego przedmiotu  stwierdził – „książka jest po to by student zdał… a nie po to by ktoś korzystał w praktyce…„. Wystarczył mi w dorobku jeden ISBN (choć nie z nauki…) przecież to to tylko papier (w naszych czasach nawet e-papier)… czy on się pali….? – wolę za Jezusem… ma na to jedno rozwiązanie inwestuj w skarby w niebie – one są wieczne..
  • Zajrzałem nawet do tzw. bibli szatana… wow w końcu ludzie którzy nie są hipokrytami pomyślałem czytając tonaprawdę w końcu ktoś mnie rozumie, w końcu wyjście z tego świata hipokryzji do 'prawdy’ o nas… czyli świata bez kościoła, religii – świata bez kosmicznego sadysty, do świata gdzie człowiek zna prawdę o sobie – jest zły – i taki  zły człowiek jest bogiem… No cóż i takie rzeczy się miało w głowie… nie słysząc i nie rozumiejąc prawdziwej ewangelii – która jak się okazało jest Dobrą Nowiną (a nie złą jak to miałem w głowie ustawione).  Dlatego teraz wiem jak ważne jest głoszenie prawdziwej prostej ewangelii.
  • Zazdrościłem Świadkom Jehowy, że tak sztywno i dosłownie trzymają się Bibli, bo widziałem, że oprócz negatywnych wpływów ma to o wiele bardziej pozytywne wpływy… przykładowo osoba z mojej rodziny nie musiała iść do wojska.. z tego powodu… a ja się całe studia tym stresowałem jak to będzie… potem skorzystałem z tej nauki i też zacząłem się sztywno trzymać bibli – wyratowało mnie to!
  • Próbowałem cuda z Bibli wytłumaczyć jakoś racjonalnie... no wiecie.. w skale przecież gromadzi się woda więc wystarczyło ją dotknąć laską… by popłynęła… Morze tak normalnie się rozstępuje w trakcie suszy…. odpływów i przypływów…. na pustyni są krzewy które się zapalają…  Jezus nie rozmnożył chleba… tylko po tym jak chłopak się podzielił tym co miał, reszta też otworzyła swoje serca i też się podzieliła  – stąd rozmnożenie itd…  Ta teologia to podobno diabelska robota przy drobnej pomocy tzw. oświecenia…. jak nie udało się wytępić czytania Bibli… to zaczęli tępić i podważać Boga z Biblii na uczelniach… racjonalizując cuda biblijne. Dziś mam prostą wiarę.. pozbywam się teologii.
  • Myślałem, że wiara to zapitalanie co tydzień na msze.. nabożeństwa … tylko problem był taki że zapitalam tam, żeby słuchać o tym, że jako chrześcijanie nie jesteśmy po to by siedzieć w ławkach… i tak trochę zgłupiałem… Przez pewien czas chodziłem by zadowolić 'ego’ czy też kieszeń prowadzącego spotkanie, ale to też nie to… dziś też chodzę  gdzieniegdzie na jakieś zgromadzenia jak Duch święty prowadzi, czasem posłużyć – smarować masłem kanapki dla biednych, a czasem czegoś posłuchać innym razem z kimś pogadać.
  • Bałem się, że jak ksiądz nie da błogosławieństwa na moim pogrzebie, i ostatniego namaszczenia przed… to nie trafię do nieba… ciężko było się od tego strachu wyzwolić, ale powoli… przecież jak umrę to sam stanę przed Bogiem! – nie będzie tam nikogo – tylko ja i Bóg! – a swoją drogą to nie umrę – pójdę do domu po prostu – zobacz psalm 82.
  • Miałem bzdurną teorię, że to taki fajny plan na człowieka… najpierw wpędzić w poczucie winy przykazaniami, zakazami i nakazami… a potem go z tego wyzwolić w trakcie spowiedzi.. cóż za genialny plan… by społeczność trzymać w ryzach… Boże jesteś naprawdę genialny – tak myślałem… dziś mam zupełnie inne na to zdanie…
  • Gdy byłem nastolatkiem siedząc w kościele (wiecie… burza hormonów) kazali pokochać Boga i Jezusa… żeby mieć zbawienie, powiedzieli że trzeba iść w ich ramiona – myślałem, że chce być kobietą…  marzyłem by nią być… bo kobiecie łatwiej pokochać faceta Jezusa.. faceta Boga… chce być zbawiony ale sorry, homo nie jestem, a każą pokochać faceta by być w niebie.. ba i to jakiego, przystojny umięśniony 30 latek… z obrazków. (Tak bałem się, że jestem homo.. pewnie jak każdy w swoim życiu w pewnym okresie… niektórym ten strach przed byciem homo zostaje na całe życie…. i swoje lęki widzą w innych zwalczając na siłę homoseksualistów – choć Jezus mówił o belce w swoim oku…).. A jeśli chodzi o zbawienie to chciałem być kobietą bo kobiety po prostu  mają łatwiej w teologii obrazkowej – bo łatwo jako kobieta zakochać się w kimś, kto posiada umięśnione prawie nagie przystojne 30 letnie ciało – polecam wizerunek z kaplicy bocznej u Kapucynów w Krakowie – podobno bardzo przystojny wg mojej żony… – dziś wiem że mówili by nie robić obrazków w  przykazaniach… wiem nawet po co 😉
  • Myślałem że Bóg to taki starszy sędziwy dziadek w niebie co już nie może patrzeć na tą ziemię… co już nie może patrzeć na to jacy jesteśmy źli… a tu niespodzianka…. Człowiek to kobieta i mężczyzna – więc wg Bibli Bóg ma i męskie i żeńskie cechy – upps – taka prawda biblijna, po której większość ucieknie z tej strony…? i jest podobno jest duchem…? I weź go teraz namaluj? Bóg w Biblii zakazał więc malowania siebie… bo wiedział, że cokolwiek to będzie, będzie zapewne wypaczone i będzie nas oddało od jego prawdziwej duchowej osoby…
  • Myślałem, że Bóg to kocha i dba… no wiecie o papieży i innych takich świętych tu na ziemi. Więc nie mam szans zasłużyć na jego miłość i opiekę… no bo cóż papieżem już nawet jakbym chciał nie mam jak być… z tyloma grzechami. – dziś wiem że nie jeden raz moje życie zostało uratowane przez Boga, a ubezpieczenie mam chyba najlepsze pod słońcem.. ubezpiecza mnie nie po ale przed wypadkiem (zob. psalm 91 – wyobraź sobie, że Anioły spod nóg kamienie usuwają).
  • Gdy kiedyś usłyszałem, że ktoś modli się do Jezusa… słowami..’Panie, panie, mój panie...’ – patrzyłem co za świr – nic z tego nie pojmowałem. Modliłem się owszem od dziecka, ale do Boga, do Jezusa, paciorek ‚Aniele Boży’, zdrowaśki i inne takie wierszyki na dobranoc – ale raczej nigdy nie takimi słowami ‚Panie, Panie’ .. gdy wyszedłem z wody po chrzcie byłem po prostu mokry… i w sumie nic nie czułem… ale tego samego dnia pierwszy raz przeszła mi przez gardło… modlitwa…. 'Panie, Panie…’ – dlaczego? co się stało? co się zmieniło?
  • Byłem przekonany, że Jezus to taka miła wersja Boga… który,… już po tym jak łomot w starym testamencie nic nie dał, postanowił zmienić taktykę… zlitował się w końcu i wysłał tą swoją lepszą wersję :) jak tamta nie podziałała (taki wiecie Bóg jako kosmiczny sadysta). Dziś mam zupełnie inne na to zdanie.. im bliżej rozumiem serce Boga, tym bardziej kocham Boga.
  • itd… Jest tego więcej… ciągle odkrywam w sobie fałszywe wizerunki zaspokojenia….

… szukałem po prostu metody na święty spokój… a droga okazała się być tylko jedna… przyznanie się do tego, że jestem zły i szukanie pomocy- zbawienia u Jezusa Chrystusa…

Z tym wszystkim w głowie padam na kolana i mówię – tak Jezu Chryste miałeś racje mówiąc… 'Wy którzy jesteście źli’, ja też jestem zły, jakiekolwiek 'dobre’ intencje bym miał… jestem zły – potrzebuje Ciebie, w niczym innym nie mogę znaleźć spokoju…  przyjdź zbaw mnie i daj mi nowego ducha, którego obiecałeś…. upijaj mnie nim… codziennie.

Dziś… jestem świrem (przynajmniej tak bym siebie dawniej określił) – a faza ’Na kolanka i łapki w górę’ jakoś nie chce przejść… i wiem jedno Bóg nie jest idiotą jak wielu religijnych i antyreligijnych ludzi próbuje wmówić, a współpraca z nim to coś jest sensem mojego życia…

Dziś całym sercem i duszą wołam 'Panie, Panie…’ i zdaje sobie sprawę, że czasem wyglądam z zewnątrz jak świr idąc ulicą z podniesionymi do Boga rękami, modląc się o ludzi w autobusie, klaskając i podśpiewując na środku przejścia dla pieszych bo mi się zachciało…, czy też przysiadując się do ludzi na ławkach i mówić im Dobrą Nowinę.

Jezus Chrystus kazał głosić ewangelię każdemu stworzeniu… więc Drogi internauto potraktuję Cię jako jedno z tych stworzeń i będę Ci głosił ewangelię 🙂 i po to mi jest ta strona…. będę to robił jak potrafię.. na placach, youtubach serwerach… domenach i hostingach…

PS: Współczesne pojęcie nauczania ma niewiele wspólnego z tym o czym Jezus mówił, aby czynić uczniami. Nauczanie kojarzy nam się z jakimś wykładem, czy czymś w tym stylu. Owszem Jezus przemawiał do tłumów inspirując ludzi – powiedziałbym ewangelizując, ale oprócz tego czynił uczniami. Czyli miał grupę naśladowców – ludzi którzy mu się przyglądali, rozmawiali z nim, pytali go o różne sprawy i przyglądali się jego codziennemu życiu. Ta strona nie ma za zadanie nauczania… jej zadaniem jest głoszenie ewangelii , a o nauczyciela módl się do Boga… obiecał, że wysyła to wyśle jeśli naprawdę chcesz być uczniem – Amen.

Bóg napisał, że wysyła nauczycieli.. więc sprawa prosta. Panie Boże Ty widzisz pragnienie internauty, który to właśnie czyta… wyślij do niego nauczyciela jeśli on tego chce nakarm jego pragnienie… dziękuję, I pamiętaj nauczyciel to ktoś, do kogo się będziesz mógł przylepić jak apostołowie do Jezusa gadać z nim, modlić się i naśladować…

Módl się i rób to w Bibli napisane… a spotkasz na swojej drodze nie jednego nauczyciela wysłanego przez Boga.

Aha…

Weź rybę wypluj ości

Choć staram się by było tu jak najmniej mnie, a było więcej tego co ma duch święty do powiedzenia, nie jestem jeszcze idealny (wyszło na odwrót?)… Ty też i pewnie część z rzeczy tu umieszczonych potraktujesz jako tzw. 'nauczania’, więc po prostu weź rybę wypluj ości i idź dalej… Ryba to to co Duch święty ma do przekazania, a ości to moje wstawki…  I pamiętaj, ’przeklęty człowiek który nadzieję pokłada na człowieku (Jr. 17,5)’ więc nie bądź przeklęty i nie polegaj na człowieku… patrz na Jezusa, jak chcesz chodzić po wodzie.