Poniższy opis jest napisany językiem symbolicznym, czytanie go przez  niektóre osoby może spowodować najmniej śmiech a najwięcej pogardę, lub też po prostu stwierdzenie, że bzdury to są 🙂 Wyciąganie z tego tekstu jakiegokolwiek fragmentu też nie ma większego sensu, pisze to z nadzieją że jakikolwiek psychoanalityk lub ktoś z otwartym myśleniem, który zauważył zaniedbaną żeńską część społeczeństwa to przeczyta, zauważy, zmodyfikuje jeśli trzeba i rozwinie dalej tą myśl. Zdaje sobie też sprawę, że akapity mogą się wydać pomieszane, i że sztuki ‘stylistyki’ w tym tekście nie ma, bo nie o nią w nim chodzi, ale o otwarcie umysłu i serca na zbawienie. A Jeśli forma nie pasuje… to cóż, zrozum treść i przekaż dalej w lepszej formie.

Ewangelia rozumiana obecnie w kościołach, jak i królestwo Boże rozumiane obecnie w kościołach – jest z reguły w skupione na męskim rozumieniu. To w mężczyznach jest często poczucie winy, chęci dominacji, władania – zniszczenia – itd. I od tego Jezus nas wyzwolił – biorąc to na siebie, idąc na krzyż – mówiąc ‘wykonało się’, Bóg na krzyżu mówi, ‘wiem o wszystkim’ a i tak Cię Kocham! Jezus pokazał że prawdziwe królowanie to bycie sługą miłości, a nie dominacji (bardzo mało mężczyzn to wogóle wyczaiło, podczas gdy dla kobiet jest to jakoś do przyjęcia). Niewiele się jednak pytało i niewiele rozmawiało wiele o kobiecych wątkach tej sprawy…? Nawet kobiety nie są zbytnio zainteresowane, czasem wystarcza że przez ogłoszenie ewangelii męska destrukcja zostaje wstrzymana, a już w życiu rodzin się poprawia. Kobiety kierują się w życiu zupełnie innymi wątkami. Kobiety mają zupełnie inne przyczyny śmierci rozumianej biblijnie jako oddalanie się od Boga. I nie chodzi tu ściśle o podział kobiety-mężczyźni, ale o wątki rządzące naszą kobiecą i męską identyfikacją.

Kobiety ze względu na zupełnie inne wątki mogły znacznie wcześniej rozpoznać Pana i Zbawiciela, pierwsze głosiły Ewangelię… nie tylko po zmartwychwstaniu, ale też znacznie wcześniej…. nie uciekały spod krzyża, rozumiały więcej…. Maria i Elżbieta zdaje się jako pierwsze rozpoznały w Jezusie Pana Zbawiciela. (Łk 1, 43 – “Matka mojego Pana”). Czy też potem Marta namszczaszczajac Jezusa Olejkiem – to wszystko pierwszym głoszeniem ewangelii! – nie zawsze wprost słowami, ale też czynami. Wyraźne mamy wskazania, że obie te sytuacje będą wspominane przy każdym głoszeniu Ewangelii.

Przy okazji dla osób które spotkały się z męską dominacją w kościele, polegajacą na czymś więcej niż służba innym polecam w tym względzie książkę “Córki tego samego Boga”, naprawde warto przeczytać. Nie ze wszystkim rozważaniami w tej książce się zgodzę, lecz – jest ona dobrym wstępem do rozpoczęcia rozwiązania problemu kobiet w chrześcijaństwie na poziomie religijnym. Trzeba jednak w pewnym czasie wyjść z poziomu religijnego do prawdziwej wiary i stać się dzieckiem Boga, które nie potrzebuje więcej rytuałów religijnych i tego wszystkim jak i sobie życzę i modlę się o To.

To co należałoby dodać tej książki, to przede wszystkim jedność małżeństwa. Ewa nie była sama pod drzewem, była tam niejako z mężem, który w sercu też musiał pragnąć zerwania tego owocu, dlatego ją tam sam najprawdopodobniej zostawił. Jezus wyraźnie mówił że już w sercu grzeszymy…. Czyli? Adam wiedział, że jak Ewa zje owoc to może umrzeć (oddalić się od Boga w hebrajskim rozumieniu), mimo to ją tam zostawił, co miał zatem w sercu? Gdzie ta jedność? A co Ewa miała w sercu, gdy sama szła po owoc? Czuła się opuszczona? Może chciała przyspieszyć opuszczenie?

Obraz Boga, a Bóg który jest który jest?

Generalnie, jeśli chodzi o podstawę jakiegoś funkcjonowanie w wierze to podstawą – drogą jest poznanie i zrozumienie prawdziwego obrazu Boga, zrozumienie tego, że cechy które Bóg ma w sobie, które ludzie jemu przypisywali przez lata – On w rzeczywistości ich nie ma, a mamy je my w sobie. Bóg jest tylko miłością, taką jak opisana w liście do Koryntian – jest stały i niezmienny do jego imienia nie można nic dodać, ani nic ująć, jest który jest, a nie który był. Jedyna droga do Boga prowadzi przez żywego Boga Jezusa Chrystusa. W polsce jeśli chodzi o 'obraz Boga’ mamy naprawdę się na czym uczyć, ciężko powiedzieć o Bogu ‘jest który jest’, cały tzw. kościół , zarówno uznający 'trójcę’ (Matka Boża, Bóg Ojciec i Syn) jak i przeciwnicy tej trójcy (odłamy zwalaczającę tą trójcę) – to nic innego jak wypaczony obraz Boga, który jest w zasadzie obrazem rodziny – czy też obrazem buntu przeciwko rodzinie o czym już pisałem tutaj. Innymi słowy, w naszym kraju religią taką najczęściej zajmuje się płeć męska, która to wychodząc z domu rodzinnego ‘srogiego, odległego, oddalonego taty’, i ‘ratującej, bliskiej mamy’, zalecza i pielęgnuje psychiczne rany realizując się w kościele. Mężczyzna uciekając do mamy (królowej niebios w tym przypadku) która była ratunkiem od taty, staje się jej synem, niejako pokonującym Tatę, zastępującym jego miejsce będąc z mamą. To jest obraz kościoła katolickiego, prawosławnego – jest on w sensie  kontynuacją systemów religijnych, panujących od czasów babilonu ta tzw. ‘pieta’ wiele wspólnego z prawdziwym Bogiem nie ma, to nic innego jak zaleczony kompleks edypa. Tymczasem obraz kościołów protestanckich, opiera się w pierwszej mierze na buncie przeciwko matce, która jakby nie było też w tym układzie jednak nie jest najlepsza, bo współpracuje ze srogim Ojcem. Rzecz jasna nie chodzi o oficjalne reprezentacje, jak i też nie mogę tu mówić o całym kościele, ale o pewnych przedstawicieli, czy też pewne kulturowe uwarunkowania w różnych krajach… obserwujemy to tez w naszym. Ale musimy wiedzieć ze ten sam kościół to samo ugrupowanie opierające się na tych samych tekstach w innym kraju może mieć zupełnie inna kulturę  i zwyczaje…

 

System religijny dochodzi w końcu do wniosku, że Ojciec nie jest taki srogi… a jest łaskawy, nadal nie jest to jednak ‘ten który jest’, płeć męska w takim systemie zaczyna identyfikować się z Bogiem, który pokonał matkę. Jest to starotestamentowy obraz, gdzie za wszelką cenę kobiecość, kobiece cechy prawdziwego Boga tego który ‘jest który jest’ zostały zdominowane i wyparte. Obie te religie mają to do siebie, że uśmierzają bóle przeżyte w dzieciństwie… te i podobne obrazy rodziny, budujące obraz Boga, to systemy religijne panujące na ziemi od wieków… Bóg jednak ‘jest który jest’, a my, obie nasze części męska i kobieca jesteśmy na jego podobieństwo. Żyjemy w czasach, w których społeczeństwo dzięki temu co uczynił Jezus Chrystus, jest w końcu w stanie do tego wizerunku powrócić. Jezus ujął to dość dosadnie mówiąc że mamy mieć w nienawiści naszych ziemskich rodziców, a tym samym niejako automatem mamy odwrócić się od systemów religijnych (metod uśmierzania schorzeń psychicznych, wypartych części własnych osobowości) proponowanych od wieków.

Adam niewiniątko – tworzy zasłonę przed Bogiem – tworząc jego kolejne obrazy

Mamy następnie w historii stworzenia obraz Adama jako jedno wielkie niewiniątko – przeradzające się w przekleństwo ciężkiej pracy. Przekleństwo ciężkiej pracy to strach przed tym, że inni mu zerwą owoce, on jest przecież niewinny żadnych owoców nie chce zbierać, ani jeść. Adam przez takie podejście niewiniątka, musi gromadzić jak najwięcej i coraz Ciężej pracować. Jak i obraz Ewy, która pragnie jedności i ponownego zbliżenia. Pragnienia te tak w zasadzie to wyparte (wewnętrzne o którym zapomnieliśmy, a istnieje) pragnienia śmierci – oddalenia się od Boga – ale kto to przyjmie, jak wszyscy wszystkiemu zaprzeczają, od zaprzeczania (wyparcia) się zaczęło (ktoś chciał zrobić coś w sercu, i zaprzeczył temu w umyśle)… Najlepiej zrzucić na ‘obraz Boga’, który już wtedy nie mógł być prawdziwy. Analizując język w jakim pisana była biblia, wiemy że każde słowo swoje znaczenie nabiera wcześniej, obraz Boga już wtedy musiał być więc zakłamany. On jest który jest, jednak z kartki na kartkę pisma, ze słowa na słowo zaczynając od miłości nabiera nowych cech, które miłością nie są.. Jak to możliwe?  Objawia się w ciele jako Jezus na powrót, nikt go już prawie nie jest w stanie poznać.. obraz Boga jest już tak 'spaczony’, nawet Jan Chrzciciel ma problemy…  O co chodzi? Gdy przychodzą te tzw. Pierwsze przekleństwa wygnania z raju człowiek już znał zło, a jako że jest na obraz Boga zrobiony, to jego obraz Boga też musiał wtedy już poznać zło, nie był to jednak prawdziwy Bóg, ale Bóg z niejako ‘domieszką’ ludzkich wypartych pragnień. gdyby to był w pełni, w 100% prawdziwy Bóg pomarliby od razu…

Całe stworzenie w ten sposób od czasu Adama i Ewy zaczyna dewoluować – jako ludzie panujemy nad nim. Innymi słowy panuje nad stworzeniem nasz aktualny ‘Obraz Boga’, Jeśli nasz ‘obraz Boga’ nie jest doskonałą miłością, ale np. szatanem – przeciwnikiem, oddaleniem się od Boga – miłości, to przychodzi np. Taki potop na ziemię. Doskonale widać to w księdze Samuela i kronik, piszą w pewnym momencie niby o tym samym, jedna jakby na żywo druga jakby z retrospekcji. Piszą o tym samym jednak nie do końca w ten sam sposób. Jest tam jeden dosadny przykład gdy ‘obraz Boga’ nakłania do policzenia ludności. W jednej z tych ksiąg jest ten obraz nazwany Bogiem, w drugiej zaś szatanem… Co jest grane? Jak ‘jest który jest’ nabiera różnych cech i określeń?

Ale wracając do początku, następnie dochodzi do spotkania z Bogiem, spotkanie to nie jest już z obrazem Boga w ‘100%’, bo by pomarli – pomarli by gdyby ujrzeli Boga takiego jakim jest w 100%. Przed spotkaniem z Bogiem mieli już w sercach ‘chęć śmierci – oddalenia się od Boga’, dlatego się bali i zasłonili, aby się móc zbliżyć. Bali się bo Bóg chęci oddalenia się od człowieka nie miał – jest miłością. A skoro jej nie miał to jakiekolwiek spotkanie człowieka, który chęć zabijania ma w sobie z bogiem który tej chęci nie ma, wraca do człowieka (w psychologii mechanizm ten nazywa się projekcją – jest też dobrze opisany ten mechanizm w listach Jana). Adam i Ewa nie wyznali wtedy prawdy przed Bogiem.. .zaprzeczali i zrzucali winę dalej… Wyznawanie tego co się ma w sercu wyzwala nas… bo wiemy że Bóg o tym wie, a mimo to nadal nas kocha…. Kain nie był w stanie wyznać przed Bogiem, że ma popęd śmierci…. Zaprzeczał jakoby go miał – był jak Tata Adam niewiniątko… Bóg więc nie mógł się do niego zbliżyć tak bardzo jak do Abla…. Popęd śmierci niewyznany jednak w nim został, i stało się co się stało… Ten sam popęd ciągnął się od rodziców… przez nich też nie był wyznany.

Śmierć jednak na Adama i Ewę nie przyszła tego dnia gdy Bóg wszedł do ogrodu, a teoretycznie powinna… Rozwiązaniem była zasłona przed Bogiem, by nie mogli w pełni zobaczyć jaki naprawde jest Bóg. Gdyby w pełni zobaczyli jaki jest Bóg a jest miłością – uświadomiliby sobie że będąc na jego obraz i podobieństwo sami nie są jak Bóg bo poznali zło – mieli chęć oddalenia się od Boga, który tego zła nie zna.

Tu już musi się pojawiać więc pierwsze zniekształcenie obrazu Boga, mamy Boga który podaje ludziom skóry. Ludzie często dopisują do tego obrazu, że Bóg musiał aby dać ludziom te skóry musiał zabić zwierzęta (czyli że znał śmierć). Nie musiał jednak nikogo zabijać, kto powiedział, że nie były to skóry gadów, które od czasu do czasu po prostu ściągają skórę? W ilu jednak opracowaniach/kazaniach/książkach tego fragmentu nie wspominali ne spotkałem się jeszcze by ktoś to zauważył – obraz Boga mamy tak spaczony, że przypisujemy mu cechy śmiercionośnej miłości dla stworzenia.

 

Dlaczego to była Figa… i czym jest ta ciemność?

Jeszcze ciekawsze są rozważania dlaczego to akurat wąż – ściągający skórę – okrywający nagość skusił – do dziś na aptekach widok węża na drzewie uzdrawia…?… jak i to dlaczego to była figa?

Jeśli chodzi o węża to stworzenie wyglądało wtedy trochę zapewne inaczej, napewno miało nogi, jakimś jednak cudem musiało umieć 'kusić’ – to co do dziś robią gady to zrzucanie skóry, pod starą skórą kryje się nowy wąż, niejako odradzający się. Widok taki mógł 'zachęcić’ do odkrycia że coś pod skórą może się kryć, pytanie co w sercu Ewa nosiła, że ją to zachęciło? W każdym razie przyznać się do tego nie umiała bo zrzuciła winę na węża. Od tamtej pory człowiek zaczął tępić węże – deptać im głowy, dewolucja tego stworzenia doprowadziła do tego ze przeżyły te co mają najostrzejszy jad czy też umieją się lepiej schować w norach (nie mają nóg)… W strachu przed wężami (podobno syk węża to jedyny strach jaki mamy genetycznie wmontowany), kryje się coś, co Ewa nosiła w sercu… Trzeba zniszczyć węża zawczasu, bo on może wyjawić prawdę jaką nosimy w sobie…   Odkrycie takiej nagości pod skórą, odrodzenia się ściągając skórę, to próba odrodzenia bez Boga, próba odgadnięcia ciemności, którą Bóg ukrył z miłości w owocach drzewa życia…. Widok uśmierconego węża do dziś daje życie, będąc na każdej aptece… działa jednak coraz słabiej – odkąd głoszona jest dobra nowina, daje ona znacznie więcej życia, w porównaniu do innych rozwiązań.

Jeśli zaś chodzi o figę to trzeba zauważyć, że Izraelici później spowiadali się pod figowcem – stąd Jezus widział Natanela pod figą – bo tam Natanel wyznając grzechy – pozwolił się zbliżyć do siebie Bogu – coś jak Abel… W każdym razie Figa to jedyny chyba owoc który jest tajemnicą? Bo dopóki nie dojrzeje to nie widać jakoby wogóle kwitł, Figa kwitnie pod przykryciem – wewnątrz. Zrywając taki ‘owoc’ wcześniej z ciekawości – możemy zerwać owoc niedojrzały i nie pozwolić mu dojrzeć – poznać śmierć. Nikt nie powiedział, że te owoce nie były dla człowieka, zapewne były, ale miały wcześniej dojrzeć lub coś w tym stylu – może Bóg chciał je sam zerwać i razem z nami po prostu zjeść, lub cokolwiek innego. Jak patrzę na figę to widzę taką małą bombę coś jak granat rozpryskowy, który nigdy obecnie nie dojrzewa.. a jedynie spada i wysycha, w oryginale może miało z tym owocem być inaczej miał dojrzeć? – nie wiem, Jezus mówił by się uczyć od tego drzewa…  W każdym razie abstrahując od figi, co chwila w biblii mamy wzmianki o uczcie z Bogiem? Stąd do dziś pokutujące zajęcie kobiet to gotowanie… chcą gotując zastąpić stratę więzi z Bogiem? odpokutować Ewę? – tak pół żartem pół serio… dobra nowina więc między innymi.. koniec z gotowaniem od dziś Bóg gotuje! – zapraszamy Boga i z nim ucztujemy (coś mówił Jezus o krzątaniu się w kuchni, sam też chleby sprowadził i ryby smażył). Innymi słowy człowiek miał zaufać Bogu i nie być taki ciekawski, skoro Bóg jest miłością można mu zaufać… brak ufności Bogu to stwierdzenie, że jednak nie jest miłością? A skoro nie jest miłością to napewno chce okryć człowieka od środka, tak jak człowiek figę. W cieniu drzewa – gałązki trzeba się było więc schować.

Poszukajcie też informacji o owocu figowca informacji o jego zapłodnieniu o bleskotkach np. tutaj itd.. To dopiero ‘pieśń nad pieśniami’ opowiadana przez naturę. Historia kościoła w którym kobiecość musi walczyć by wyjść na wolność…. I męskości skupionej na budowaniu Babilonu (posiadaniu największej wieży babel – wielkiego pala).

W każdym razie cały problem jaki się pojawił to w 1 dniu stwarzania ziemi – ludzie chcąc nie chcą dopowiadają sobie do tego dnia. Przykładem w naszej kulturze jest piosenka ‘stworzenie świata’ wg Jacka Kaczmarskiego, że Bóg stworzył ciemność, która była zła, jednak tego dopowiedzenia, że ciemność była zła tam nie ma!  Abraham nasz Ojciec wiary miał coś, że zobaczył w ciemności światło! W nocy, która teoretycznie miała być ciemna i zła.. zobaczył przyszłość, w gwiazdach zobaczył swe potomstwo!

Co zatem miał Adam 'wysyłając’ w sercu Ewę pod drzewo… i co miała Ewa w sercu idąc pod to drzewo? W sercu grzeszymy…. To co pokutuje w całej kulturze i widać po pierwszych 'przekleństwach’ (ciężkiej pracy i rodzeniu w bólach) to dwa główne problemy. Męski problem to chęć bycia samemu na sam z Bogiem, a może od razu Bogiem?, Adam wysłał Ewę na pewną śmierć? Z kolei zaś kobiecy problem to problem odrzucenia i chęć zjednoczenia się… co przeradza się w odrzucanie, Ewa czując się odrzucona wcześniej w sercu postanowiła odrzucić Adama i umrzeć zjadając jako pierwsza owoc? Nie musiało się jednak to zadziać dosłownie – to jest język symboliczny, mogło się to zadziać zwyczajnie tylko w sercu.. o czym Jezus nas wyraźnie uświadamiał.

 

Ciemność – tajemnicą miłości?

Ciemność to pewna tajemnica, ciemność to ufność miłości. Odkrywając ciemność, odkrywając co to za dziwne drzewo, które nie ma kwiatów, najprawdopodobniej ludzie (jakimikolwiek wtedy stworzeniami byli – musimy przyznać że jednak dziś nasze organizmy są po prostu poddane ogromnej dewolucji – ich organizmy miały żyć wieczność, nasze są trochę ograniczone). Być może zerwali najprawdopodobniej niedojrzałe owoce Figi, zerwali kwiaty które wyglądały jak owoce. Nie mogły więc te owoce wtedy dojrzeć…. Dziś owoce figowce też nie dojrzewają… są dosyć niesmaczne, najlepsze są po tym jak upadną i dojrzeją na ziemi – suche – no ale to tylko przypuszczenie, nie wiemy na ile i czy owoc figowca dewoluował przez lata, a pewnie i tak było.

W każdym razie to czym się różni Jezus od nas to to że kochał Boga, mimo że Bóg miał przed nim tajemnicę, ciemność która nie była zła. Jezus Syn Boga nie odkrył nagości Ojca! My jako ludzie z genów naszego genetycznego Taty Adama zapragnęliśmy odkryć nagość Boga… Jezus nie wiedział kiedy przyjdzie spowrotem na ziemię, to jest ta tajemnica, która tylko Bóg zna – to jest ta ciemność! I to jest prawdziwa ewangelia – dobra nowina, możemy kochać Boga, czekając na jego twórcze, kreatywne tajemnice stworzone z miłości w tej ciemności – jakie chce przed nami objawiać. Możemy czekać na jego przyjście wiedząc że i tak żyjemy wiecznie, umierając w ciele czy też czekając w ciele, możemy mieć pełną ufność do niego, nawet jak nie otwiera przed nami tajemnicy kiedy będzie Nowe Jeruzalem, Nowa Ziemia itd…. My przez Ducha Świętego, przez jego objawienia, przez Jezusa Chrystusa miłość do nas, jego zabranie naszej egzekucji, którą sobie zgotowaliśmy i pocieszenia możemy poznawać prawdziwą miłość Boga, i mieć prawdziwą ufność ku niemu. Tak sie jako ludzie powinniśmy rozwijać. A tymczasem wymyślamy kolejne metody ochronienia przed piekłem i podziałów… które to piekło sami tworzymy ‘swoim zniekształconym obrazem Boga’…. Szukając w Bogu na siłę zła i śmierci, której w nim nie ma…

Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga… a więc też nie znamy śmierci i zła, ale aby do tego dojść,musiały zostać zaspokojone wszystkie nasze śmierci – oddalania się od Boga, i te zostały zaspokojone w Jezusie Chrystusie, Synu Boga, w ten sposób poznaliśmy miłość, a wiec pierwotny jego obraz, który został zaburzony od czasu gdy Adam opuścił żonę… Bóg przez Jezusa nas zbawił mówiąc w obrazowy sposób, wiem że żądacie ode mnie śmierci, a i tak was kocham i akceptuję. W każdym razie A zaczęło się to wszystko od rozłąki pod drzewem figowym w raju… Adam dziś musi zbliżyć się do żony, tak by nie czuła się już nigdy samotna, – tak aby była objęta, to są te słowa, że mąż ma być dla żony jak Chrystus.

Ewengelia to dobra Nowina – dobra bo nie jest to głoszenie złej ciemności, ale głoszenie tego że 'ciemność która jest zła’ nosimy w sobie, głoszenie tego że Bóg, o wszystkim wie (okazaliśmy to w czynach krzyżując Jezusa Chrystusa), a i tak nadal nas kocha i akceptuje.  Bóg też ma przed nami 'ciemność’, ciemność jednak Boga nie jest zła! – jest stworzona z miłości jest niejako mocą napędową odkrywania jutro tego co będzie jutro. Ciemność to brak liczenia na to co będzie jutro, ciemność to zaufanie, że jutro Bóg też będzie miłością. Z tą Bożą ciemnością Jezus został ukrzyżowany w zaufaniu… do niej.  W tą też Bożą ciemność zaczynamy mieć ufność zapraszając Ducha Świętego by zamieszkał w nas, rodzimy się na nowo z wody i z ducha, mając ta podstawę zaufania, że czeka nas życie wieczne, a nie śmierć. Ciemność jutra… zaczyna wtedy być światłem nadziei życia wiecznego, światłem nadziei miłości.

Lucyfer, który miał nosić światło… jutrzenkę… zaczął przynosić nieznane i złe piekło… Jezus jednak pokonał to… i rozświetlił 'złe ciemności’. Dając nam możliwość zaufania w Boga. A przez Ducha Świętego, który był w nim, a teraz może mieszkać w nas, jeśli go zaprosimy, możemy to rozprzestrzeniać na ziemi jego mocą. Ciemność może być rozświetlona miłością Jezusa Chrystusa!

Innymi słowy, bardziej możemy przed Bogiem przyznać się do wszystkich wypartych części swoich osobowości i myśli, mało tego nawet nie musimy tego robić wystarczy że przyznamy że on o wszystkim wie, a to możemy zrobić przez to co Jezus Chrystus dla nas uczynił a robi to wtedy za nas ponadnaturalnie Duch Święty – wypalając nas do tego jak było na początku! Jezus pokazał nam, że Bóg wie o wszystkim i akceptuje nas i nasze wyparte części. Jako pierwszych uczniów wybrał, powołał jednych z bardziej zaburzonych np. złodziej skarbnikiem… żądni władzy… z żonami też jedności nie mieli wielkiej, a mimo to Bóg powołał ich na apostołów. Pokazuje że kocha nas i powołuje nawet takimi jakim jesteśmy, że zna nasze wady… sugeruje i daje moc do tego byśmy nie musieli umierać, daje już jednak wybór jak zwykle z miłości, nie wtrąca się tam gdzie go nie wpuszczamy. Powołał ich z żonami, bo u Boga człowiek to jedność mężczyzny i kobiety, jeśli więc jacyś apostołowie będąc powoływani mieli żony musiał ich powołać w jedności małżeńskiej, jednak oni po tym co czytamy trochę to wyparli (między słowami jednak jest to uznane). Gdyby żonatych apostołów powołał bez żon, nie byłby Bogiem, gdyż to On 'Jest który jest’ – obraz Boga przed upadkiem – ustalił jedność kobiety i mężczyzny i to przed upadkiem, musiałby to złamać. Dzieje apostolskie i listy apostolskie to jednak przede wszystkim męski kościół, z niewielkimi wzmiankami o kobietach… czas to zmienić, inaczej nie mamy co czekać na powrót raju na ziemi. Czas tą wypartą 'złą ciemność’ wyjawić przed Bogiem, by mu zaufać że jest w tej ciemności miłość, i mimo że tyle wyparliśmy nadal nas akceptuje i kocha. W ten sposób będziemy mogli w pełni Boga pokochać, a tym samym będzie mógł przyjść i nie pouciekamy w wypartą 'złą ciemność’.

 

Dlaczego Elżbieta rozpoznała więc Pana, jeszcze w brzuchu u Miriam?

Sorki za zagmatwany opis, mam nadzieję że cokolwiek z tego jest zrozumiałe. Zdaje sobie sprawę ze duza część tego opisu może nie być składna i nie do końca zrozumiała.Ale módlcie się i pytajcie Ducha Świętego czy coś w tym jest. No i aby ten opis przyjąć do serca trzeba mieć w sobie Ducha Świętego… i niestety przyznać się do wielu myśli i uczuć w sobie, lub też po prostu dać się wypalić przez Boga… życzę i modlę się o to aby te wypalające starego człowieka płomienie ognia (co były nad apostołami), pojawiły się wkrótce nad waszym zborem.

Bardzo we wszystkich rozważaniach pomogło uznanie ograniczoności języka, jak i tego, że Bóg to jest który jest i spotkać go można teraz i dziś, a nie w przyszłości/przeszłości, która jest tą ciemnością. Dlatego mamy się nie martwić jutrem… bo to jest brak wiary, to jest próba odkrycia nagości Boga – czyli to zniekształcenie obrazu Boga, do którego widok ściągającego skórę węża nas skusił. Zaufać Bogu to nie ‘patrzeć co ma pod skórą’…

Jeśli chodzi o ograniczoność języka to pomogły mi obserwacje, dlaczego modlitwa w imieniu Jezusa działa lub nie działa? Sprawa prosta, myśl jaką mieli wtedy tworząc język to ukryć pod danym słowem całe jego znaczenie. Skąd się wzięło słowo co oznaczało itd. Każde słowo implikuje niejako od początku stworzenia. I tak Bóg jako miłość też implikuje od początku stworzenia aż do powrotu do tego jak było na początku przez Jezusa Chrystusa, gdzie patrząc na niego widzimy Ojca, a widząc Ojca widzimy swój obraz, bo na podobieństwo Ojca jesteśmy stworzeni.

Tu też wchodzi tajemnica imienia Boga, które Istnieje i nie istnieje, w zasadzie istnieje tylko teraz, Bo jest które jest. Nie dało się tego imienia zapisać, bo gdyby się je dało zapisać, to oznaczałoby że chce się ‘uśmiercić ‘ Boga na piśmie, w jakiejś przeszłości, w momencie jego zapisywania. Zapisanie imienia Boga oznaczałoby że musi Ono zmieniać znaczenie, nabierać znaczenie z każdym jego użyciem, zapisanie tego imienia musiałoby wywołać zmianę jego znaczenia, on jest jednak niezmienny od samego poczatku, zmieniał się tylko człowiek. Stąd koniecznie należy oddzielić obraz Boga jako wytwór naszych psychik, grzechów, patologii, religii od Boga.. Duch Święty dał nam modlitwę na językach, która jest językiem od Boga, modlitwa ta istnieje tylko w momencie jej wypowiadania, nie jesteśmy przewidzieć co wypowiemy za chwilę, czy też jutro na językach. Modlić się na językach możemy tylko nie martwiąc się o jutro. Nie jesteśmy w stanie zaplanować np wykładu na językach, czy też kazania na językach. Stąd tyle objawień zawsze wychodziło przy modlitwach językami, bo każda taka modlitwa zbliża do niezmiennego imienia Boga, uczy nas jego boskiej teraźniejszej, twórczej i miłosnej natury tego który jest. Ta modlitwa przekonuje nas o tym, że to jest ten który jest.

Tak samo mówiąc człowiek… musimy mieć w pamięci wszystko to co się z tym człowiekiem wiąże, łącznie z tym że obecnie jesteśmy czymś w rodzaju karykatury genetycznej tego kim byli Adam i Ewa. Wystarczy spojrzeć na genetyczne zmiany w całym stworzeniu z biegiem lat…. Oni żyli po 900 lat!

Wracając do tematu kobiet w kościele, to co poniżej napiszę, może być bardzo trudne do przyjęcia i jest tylko być może czysto abstrakcyjnym przypuszczeniem.. Maria zachodząc w ciąże była dziewicą…. Nie była ‘rozerwana’ przez mężczyznę! Rozerwanie to odwieczne pragnienie , a jednocześnie największy strach mężczyzn, wystarczy poczytać jak wyglądały przymierza między ludźmi dawniej. – przechodzenie pomiędzy rozerwanymi zwierzętami i mówienie, że jak się złamie przymierze to będę tak rozerwany. Moment w którym Abraham zapadł w sen…. I Bóg pokazywał mu przymierze wokoło krwi z jego potomkiem Jezusem…. To przymierze rozerwania, to przymierze Gdy Bóg zawiera przymierze z Jezusem o nas. Tak też Jezus został ‘rozerwany’ na krzyżu włócznią… Z Jezusa popłynęła oprócz krwi woda.. Z rodzącej kobiety też na początku odchodzą wody…? Nie wiem jak to się ma objawiać, że kobieta zachodzi w ciąże bez ‘rozerwania’, trzebaby się dobrze przyjrzeć anatomiii zastanowic jak mogła wyglądać ‘dewolucja’ naszych organizmów – od genów Adama i Ewy poprzez dodawanie traumatycznych zmian genetycznych. Ale myślę, że to jest część Dobrej Nowiny. Że kobiety nie muszą być rozrywane w Nowym Stworzeniu – stąd że Maria mogła być dziewicą – Maria i Elżbieta wiedziały i miały ‘wewnętrzne przekonania’ że to Pan! Zanim się jeszcze narodził! Innymi słowy, jeśli da się to wypowiedzieć słowami, Bóg powiedział tym zapłodnieniem do kobiety: Jesteś Piękna taka jaka jesteś, nic Ci nie brakuje, znam wszystkie Twoje lęki i chęci – ani nie musisz dać się rozerwać, aby być zaakceptowana!

W kulturze widać to na przykładzie westalek – dziewic poświęconych Bogom, obecnie kontynuacją tej potrzeby ludzkości są siostry zakonne. Kobieta chce być zaakceptowana, taka jaka jest. I to też stało się… Dlatego jako pierwsze kobiety pojęły ewengelię, być może nie zdawały sobie sprawy z tego co jest grane, ale duchowo musiały to czuć.

W każdym razie wracając do pierwotnych rodziców, Adama i Ewy, rozdzielenie człowieka na kobietę i mężczyznę, to nic innego jak właśnie rozerwanie, rozerwanie które musimy zrozumieć i zaakceptować że było uczynione z miłości. Przyjęcie tej prawdy pozwoli nam naprawdę pokochać w pełni Boga, a wedle tego co Jan pisze w listach droga ku temu jest poprzez pokochanie naszych wrogów… a pierwotnym wrogiem Adama była Ewa… kochając swoje żony, i swoich mężów w pełni im oddając więcej niż samemu się dostało. A to możemy jedynie uczynić przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który to za nas został rozerwany na krzyżu! Będziemy mogli w końcu w pełni pokochać Boga, a to objawi się tym że będzie mógł przyjść na ziemię i mieszkać w pełni z nami. Tak jak w pieśni nad pieśniami, gdzie cała historia kościoła jest opisana…

Nie jesteśmy jednak w stanie pokochać Boga, jeśli nie akceptujemy wszystkich naszych przodków, Musimy zrozumieć to co zrobili Adam i Ewa (jak i wszyscy nasi przodkowie – pomiędzy), musimy to zaakceptować i pokochać, nie robiąc tego – tak naprawdę nie umiemy pokochać Boga i zachowujemy się tak jak nasi przodkowie chcąc zrobić coś ‘lepiej niż oni’. A nie umiejąc pokochać ich zaakceptujemy też i pokochamy w końcu Boga, będącego naszym pierwotnym praprzodkiem. Dlatego też np. wszystkie modyfikacje genetyczne to brak miłości do Boga, to stwierdzenie że nie jestesmy doskonali, że dało się lepiej nas stworzyć… te same modyfikacje genetyczne działy się najprawdopodobniej za dni Noego, sądząc po użytych w biblii słowach wychodzi na to, że tylko Noe nie był jeszcze ‘skażony’. A przy końcu świata ma być jak za dni Noego.. Wystarczy więc otworzyć oczy…

Badania genetyczne niestety działają tak, że wszystkie wnioski jakie niepasujące pod ewolucję świat odrzuca. Wnioski te jednak wychodzą u innych naukowców, którym wszystko jedno czy ewolucja była czy nie. I tak np. badania epigenetyczne ostatnich lat wyraźnie stwierdziły, że dziedziczymy traumy! Podobnie też może nam się zmieniać aktywność różnych genów w zależności od wychowania! Innymi słowy okazując miłość możemy modyfikować genetycznie siebie i nasze potomstwo, podobnie też przeżywając traumy mamy wpływ na kształt ciała naszych następnych pokoleń.

Generalnie rzecz biorąc pełne zrozumienie i objawienie łaski, wedle wszelakich znaków, badań i logiki i słowa Bożego, zrozumienie pełnej łaski musi skutkować tym że będziemy mieli nowe ciała. I nie do końca się to musi ‘magicznie’ zadziać (choć mam nadzieję że czas się przyspieszy), cała nauka może temu wręcz dowodzić. Bo czym jest nauka jak nie odkrywaniem tajemnic stworzonych na ziemi przez Boga!?