Polecam książkę, a potem film (William P. Young)

Wiele głosów wśród chrześcijan o filmie i książce Chata.. że niby straszne to zwiedzenie…  prawda taka, że jak się czyta szukając zwiedzeń to się je znajdzie wszędzie praktycznie…

W każdym razie doszukiwać się zwiedzenia w czyimś śnie/wizji/świadectwie tylko dlatego, że stał się popularny 😉 ?

Ja zarówno czytałem (wspólnie z żoną), jak i oglądałem film – nie szukałem zwiedzeń raczej byłem zaciekawiony owocami tej książki – naprawdę zatem szczerze polecam to 'zwiedzenie’. Co prawda polecam w szczególności książkę, bo film…. jak film… zrobili co umieli, miło się oglądało znając książkę, ale nie znając książki, nie wiem czy wszystko by było tak jasne i czy główny wątek wybaczenia Ojcu byłby tak jasny… Miałem po prostu trochę zniekształcony obraz filmu czytając wcześniej książkę i nie wiem czy główny wątek był dobrze zachowany – tego nie jestem w stanie ogarnąć trzeba by pytać kogoś kto tylko film oglądał.

Problem przedstawiony w książce to problem wizerunku Boga i braku wybaczenia, które się z tym wiąże. Książka ta nie powstała jako szerzenie jakiejś idei, ale jako opowieść kogoś kto coś przeżył – doświadczył, czy to było prawdziwe doświadczenie, czy zmyślone? Może to był po prostu sen? Czy to był tylko jakiś inny wytwór wyobraźni? Czy oby na pewno wszystko zapamiętał?  Czy dało się to doświadczenie dobrze spisać i wrzucić w formę opowieści nie moderując go – to już inna kwestia, więc nie czepiałbym się szczegółów – czynnik ludzki jakiś tam na pewno jest. No, ale jak wiemy z księgi Jeremiasza (mój ulubiony cytat) – przeklęty ten co polega na człowieku 😛

 

Owoce historii przedstawionej w Chacie

Po owocach poznacie… głównemu bohaterowi podobno według książki się znacznie poprawiło po tym doświadczeniu zarówno życie jak i relacja z Bogiem. Na pewno udało mu się wybaczyć ojcu i poprawić wizerunek Boga Ojca, poprawić relacje z dziećmi i rodziną. Tak samo wielu osobom, które przeczytały tą książkę ta relacje się poprawiła…

Książka jest przede wszystkim o wybaczaniu. Jak i o zrozumieniu postaci Boga Ojca, który tak w zasadzie nie ma postaci co jest w książce dobrze opisane. Wiele jest też o rozumieniu tego, że na Boga często rzutujemy nasz wizerunek Ojca (rodzica)… dlatego Bóg najpierw ukazał się jako kobieta, było to tylko chwilowe wyobrażenie aby bohaterowi było łatwiej to pojąć… i łatwiej przeżyć emocje związane z ciężarem braku wybaczenia jakie  nosił w sobie.

Nie ma też w tej książce zaprzeczania krzywd, co często dzieje się w środowiskach religijnych i społecznych… jest pełne zrozumienie i współczucie. Bóg (w jakiejkolwiek z trzech przedstawionych postaci) nie pociesza głównego bohatera klepiąc ramieniu i mówiąc będzie dobrze – podczas gdy jest tragicznie (Jezus też zapłakał przy śmierci Łazarza – współczuł rodzinie zmarłego… nie zaprzeczał tragedii) Jest pełne zrozumienie krzywd, współczucie i zaakceptowanie świadomości osoby pokrzywdzonej (i krzywdzącej…). A jednocześnie jest naprowadzenie na wybaczenie… i jest wybaczenie…

Nikt nie mówi bohaterowi indukujących problemy emocjonalne haseł typu „masz wybaczyć i już”… nikt nie nakazuje… raczej jest to po prostu głęboko 'wyjaśnione’, choć ciężko to nazwać wyjaśnieniem jest głęboko 'przeżyte’ co jak i dlaczego… Genialnie jest przedstawiona scena problemu sądzenia i wybaczania… słowa modlitwy pańskiej 'i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom’, jak i słowa o belce  drzazdze nabierają wymiaru praktycznego – dosłownie praktycznego. Bohater najpierw osądzający… stał się oskarżycielem… kogo? (zostawiam do przeczytania…)

Pokazanie, że brak wybaczenia to nic innego jak tylko i wyłącznie osądzanie, a jednoczesne przekłucie osądzania w wybaczenie, majstersztyk 🙂 Ukazane też jest świetnie to, kto tak w zasadzie cierpi z powodu braku wybaczenia i na kogo to się rzutuje. Dobry przykład do nauki wybaczania, wszystkim tym którzy dostarczyli nam w życiu traum… (zwłaszcza jeśli chodzi o traumy od rodziców i innych opiekunów z dzieciństwa).

Świetnie pokazane jest też budowanie relacji… naprawdę jest się czego nauczyć – nawet jeśli książka i historia miałaby być całkowicie zmyślona, same te sceny warte są przyjrzenia się. Scena gdy główny bohater sięga po biblie mając tego kogo ona opisuje obok w pokoju… bardzo przypomina scenę sięgania po modlitwę w postaci gotowych wierszyków… sięgania po religię, świątynie z kamienia, podczas gdy sami jesteśmy tą świątynią dla Ducha Świętego.

Generalnie jak dla mnie książka przybliża do wybaczenia w życiu – uczy tego, przybliża do relacji z Bogiem i innymi ludźmi – mniej religijne, a po prostu normalnej. Bo nie do uprawiania religii zostaliśmy stworzeni, ale do uprawiania ogrodu i relacji 😉 Dlatego, też jeszcze jednym owocem książki jest spore oburzenie ludzi religijnych…

Gdzie zatem zwiedzenie?

Zwiedzeniem jest robienie z osobistych świadectw nowych religii. Nie wiem czy mnie rozumiecie, ale na przykład gdyby ktoś klęczał 3 godziny i 14 minut i się modlił po czym krzyknął 'nowotworze wynoś się w imieniu Jezusa’ i nowotwór by zniknął, to zwiedzeniem byłoby na podstawie tego świadectwa – zrobienie z tego poradnika pt. aby 'się pozbyć raka’ trzeba klęczeć 3 godziny i 14 minuty po czym krzyknąć, aby się wynosił. Książka po prostu opisuje historię, nie podaje żadnej ideologii… po prostu jest świadectwem, opowiadaniem tego co dana osoba przeżyła i jakie owoce to jej dało.

Tak osoby piszące o tym że 'Chata’ to zwiedzenie obawiają się, że ktoś na tej, czy jakiegoś wycinku z tej książki stworzy jakąś nową 'religię’. Czy mają rację nie wiem… pytanie jakie będą owoce filmu?

Przyznam szczerze nie spotkałem się z jakimś zwiedzonym 'owocem’ chaty… raczej spotkałem się z poprawieniem relacji z Bogiem, z głębszym rozumieniem wybaczenia swoim rodzicom, a zwłaszcza tacie tu na ziemi..

Wiele osób, też za zwiedzenie uznaje przedstawienie Boga w postaci ludzkiej… ba mało tego – przez pewną część książki, jest to kobieta. To już wogóle problem… mało tego że postać jest jakkolwiek wyobrażona to jeszcze kobieta?… ale problem ten istnieje kulturowo, mało kto chce uznać, że jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga jako mężczyzna i kobieta (co jest dosyć jasno w bibli opisane), a uznanie kobiecych cech u Boga podchodzi i podchodziło pod herezję… jednak jakby na to nie patrzeć, biblia dosyć jasno pokazuje w kilku miejscach, że Bóg ma jednak cechy kobiece. No i musi mieć 🙂 przecież jesteśmy na podobieństwo… Sam ostatnio w wikipedii poprawiałem znaczenie imienia El Shaddaj (na tyle na ile się dało by moderatorzy zaakceptowali… zob El Shaddaj)… bo wogole nie było wspomniane, że to chodzi o Boga – karmicielkę z piersiami. Dosłownie Bóg karmiący niemowlę piersiami (Bóg karmicielka – wyraźnie cecha kobieca) – tak żydzi to imię rozumieją, jednak u nas takie tłumaczenie jest ciężkie do zaakceptowania… kulturowo (biada tym co będą teraz tak zwiedzoną przez mnie wiki cytować 😉 ).

Jak chce ktoś opisywać zagrożenia duchowe i zwiedzenia, to niech się zajmie prawdziwymi problemami np. prześladowania chrześcijan… tam dopiero jest masa zwiedzeń i zniewoleń, trzeba tym ludziom pomagać i modlić się za nich! A komuś, kto szuka zwiedzeń w postaci cytatów polecam poszukanie w starym testamencie gdzie na Boga padło określenie 'szatan’… (a padło!?). Choć naprawdę szkoda czasu, bo nie po to zostaliśmy stworzeni by wszukiwać zwiedzenia… Patrząc na Dzieje Apostolskie jak idą prześladowania od prawdziwych zwiedzeń.. zanim się ogarniemy i uwierzymy, że modlitwy za prześladowanych działają, ktoś jest zwykle stracony (rozdz. 12 Jakub brat Jana)…  a modlitwy za prześladowanych działają, jak widać dalej… bramy się same otwierają (Dz. 12, 7). Nam tymczasem ciężko się ogarnąć z tym gdzie jest prawdziwe zagrożenie… a co dopiero modlić…

A jeśli ktoś i tak twierdzi, że 'Chata’ to samo zło i dalej to trzeba tępić… polecam zastanowić się nad słowami Jezusa o tym, że ktoś zamyka dostęp do Królestwa Niebieskiego… i jak to się dzieje że 'świadectwo – widzenie’  jednego człowieka ma taki wpływ na ludzi… Jak to się dzieje, że sen wg niektórych 'zwiedzonego’ uczy ludzi wybaczać, a nie ludzie wierzący… ? Zajmijcie się budowaniem Królestwa Bożego to nie będzie trzeba zajmować się szukaniem zwiedzeń…

Podsumowanie, proroctwo Malachiasza spełnia się? Pojednanie z Ojcowskim Bogiem…

Problem rzutowania obrazu zranień na ziemi na Ojca w niebie jest raczej niezaprzeczalny, jako ludzie nie rozumiejąc i nie szukając Boga rzutujemy nasze emocje, odczucia zranienia ziemskie na Boga. Psychologicznie rzecz biorąc po prostu projektujemy (rzutujemy) na Boga wszystkie zranienia jakich nie wybaczyliśmy ludziom, a zwłaszcza rodzicom na ziemi…

Jan pisał w listach, że mamy kochać na ziemi wszystkich… bo jak kogokolwiek nie kochamy kogo widzimy to znaczy, że nie kochamy Boga, którego nie widzimy… tymi ostatnimi którym tak najtrudniej wybaczyć są często rodzice.

Bardzo to ciekawe zwłaszcza, że pojawia się coraz więcej psychologicznych, psychoanalitycznych opracowań problemu projekcji z dzieciństwa na Boga, poczynając od różnych teorii psychoanalityków. Nie będę się tu wgłębiał zbytnio w każdym razie dla zainteresowanych polecam przyjrzeć się pracom  Ana-Maria Rizzuto,  koncepcjom psychoanalityka Donalda Woods Winnicotta (pochodził z rodziny metodystycznej) rozwiniętym przez psychoanalityczkę Ann Belford Ulanov (dzięki tym różnym koncepcjom, udało się znacznie poprawić relacje z Bogiem co szeroko opisuje w wielu publikacjach).  Jezus wyraźnie mówił, że Bóg wysyła do nas mędrców – a my ich odrzucamy… może przestańmy ich odrzucać w końcu?!.

Są też próby środowisk religijnych poradzenia sobie z tym problemem, powstają różne służby np SOZO w Warszawie – podobno się tą relacją zajmują, zapewne jest tego więcej… Kiedyś słuchając nauczań zabawnych misjonarzy z Brazylii (bracia Enrique i Antonello), też w jednym z nagrań stwierdzili, że jak się o kogoś modlą to najsilniej działa modlitwa o uzdrowienie relacji z rodzicami…

Hmm…

Wyraźnie widać, że coś na świecie się dzieje w kierunku pojednania dzieci z rodzicami i rodziców z dziećmi, dzieje się to na wielu płaszczyznach i w wielu środowiskach. Kto ma oczy otwarte ten zobaczy, czy to Duch Święty robi? W biblii znalazłem na te czasy jeden fragment:

Oto Ja poślę wam proroka Eliasza, przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. I skłoni serce ojców ku synom, a serce synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi przekleństwem. (Malachiasz 3, 23-24)

Jako tako Eliasza w postaci 'osobowej’ ciężko wyłonić (może się jeszcze nie objawił albo chodzi o ducha Eliaszowego.. ale grunt jak widać jest przygotowywany pod to pojednywanie),  wyraźnie widać tendencje naszych czasów do leczenia tych relacji, do wybaczania do jednania dzieci z rodzicami… i wybaczania sobie. A książka Chata wyraźnie ku temu pomaga..

Analizując metamorfozę wizerunku (psychologicznego – emocjonalnego obrazu) Boga, tuż po wybaczeniu, gdy z obrazu matczynego stał się obrazem ojcowskim. Trzeba dostrzec że jest też świetną wskazówką dla Chrześcijan 'walczących’ z wizerunkami Boga w postaci 'Królowej Niebios’ i różnych świętych. Zamiast zwalczać na siłę daje to raczej sugestię by zastanowić się, że może przyczynek takiego postrzegania Boga nie siedzi  w jakimś na przykład niewybaczeniu, w jakiejś traumie? w jakimś strachu przed dostrzeżeniem Boga w postaci ojcowskiej? Ale zanim zaczniecie zmuszać kogoś do wybaczenia tacie na ziemi, radzę jednak przeczytać tą książkę bo jak wspomniałem w niej nikt nie 'zmuszał’ bohatera do wybaczenia bez zrozumienia… co i jak… dostał miast tego ogrom współczucia, zrozumienia, relacji – a w zasadzie przyjaźni i miłości.

Książka do kupienia obecnie jeszcze w księgarniach: Chata