Jak naprawić świat po ludzki i jak naprawić świat po Bożemu?

Pytanie wogóle czy trzeba naprawiać świat…?

Gdy zastanowić się nad światem, nad ludzkością, nad tym do czego moglibyśmy dojść gdyby nie wojny, można dojść do wniosku, że natura ludzka jest niezmienna. Przecież gdybyśmy nasze zasoby ludzkości pokierowali w badania nad procesami starzenia się, badania nad chorobami, nad szukaniem bezpiecznych źródeł energii… nad budowaniem pokoju, pokojowego zrównoważonego rozwoju… To bylibyśmy w zupełnie innym miejscu…

Tymczasem Kargul koło Pawlaka nie długo wytrzyma… zawsze pójdzie o jakąś miedze czy o cokolwiek innego, po prostu pokojowo koło siebie nie jesteśmy w stanie wytrzymać zbyt długo. A problem taki że ziemia jest mała,w którąkolwiek stronę pójdziemy wszędzie ludzie z którymi trzeba jakoś żyć. Dlatego jako ludzie opracowaliśmy różne metody trzymania nas samych w ryzach… to sa nasze metody naprawiania świata. Niektórzy (Izraelici za Mojżesza) doszli do tego nawet że poprosili Boga o zapisanie im najskuteczniejszego prawa jakie należy przestrzegać by żyć dobrze… tak powstało 10 przykazań. Jednak nikt z ludzi mimo takiego doskonałego prawa nie był w stanie jego w 100% wykonać…

Jako ludzie  z natury jesteśmy chciwi, egoistyczni,  agresywni, i jest to raczej nie do zmiany… nawet jak robimy badanie nad np. lekami na nowotwory to  i tak kwestia chciwości i tak weźmie prędzej czy później górę i powstaje z tego jeden wielki biznes… co z nami jest nie tak?

Cały czas zatem kto natchniony szuka metody naprawiania świata, bo wydaje się nam, że aby to wszystko utrzymać w ryzach coś możemy własnym sumptem zdziałać. I nawet jeśli bezpośrednio sami tego nie robimy z pewnością uczestniczymy w jakiejś z zastosowanych metod.

Metody naprawiania świata:

  1. Grupowanie – chyba jeden z najstarszych sposobów radzenia sobie z ludzką naturą, jak się coś komu w kimś nie podoba idzie w swoją stronę. Mamy najpierw małe podziały – małe grupki np. rodziny, nazwiska, potem większe, doszło do tego że podzieliliśmy się językami, państwami, narodami…  Budujemy mury i granice nie tylko fizyczne ale przede wszystkim emocjonalne. Problem jedynie w tym, że ziemia jest okrągła, i prędzej czy później mimo podziałów, choćby założyć laboratoryjne sterylne warunki podziałów i tak się spotkamy… Podziały na chwilę, wydają się być dobrym rozwiązaniem jednak kompletnie nie ma w tym perspektywy przyszłości. A problem w tym,  że dzielimy się i nie lubimy innych bo widzimy w nich swoje wady… ciężka to prawda ale im prędzej do nas dotrze tym lepiej.
  2. Prawo – Gdy jeden źle czyni w społeczeństwie, trzeba go potraktować prawem, stosujemy to zarówno do jednostek jak i do wyłamujących się części społeczeństwa. Idea fajna – wynik niestety większość już zaznała na tej ziemi.. gdyby Ci wprowadzający to prawo byli w stanie je przestrzegać… gdyby tego prawa ktoś nie zaczął wykorzystywać do dominacji…
  3. Religia uprzedzeń – tworzymy system wierzeń, obyczajów, zachowań, przykazów – dzięki któremu w założeniu mamy poprawić swoje zachowanie tu na ziemi, lub jakoś nim pokierować na tyle by lepiej okiełznać ludzką naturę. Wynik jest zazwyczaj znany każdemu: wojny, uprzedzenia, nienawiść, prześladowania… i to często niestety po stronie tych religijnych ludzi, znaczy wynikające z ich inicjatywy…
  4. Religia dezintegracji – inna forma religii, którą wielu z lubością praktykuje to religia wyeksportowania swoich 'ludzkich popędów’ na obce byty. Jesteśmy źli bo ufoludek nas zainfekował (przykład scjentyści), jesteśmy źli bo demon nas opanował niektórzy chrześcijanie (i inne wierzenia – też tam wyganiają demony), czasem rzeczywiście pewnie to demon, często jednak po prostu wymówka by się nie zmieniać. Wynik… jednym słowem bym to nazwał faryzejstwo… wychodzi na to że wszyscy mówimy, że jesteśmy dobrzy a jak coś złego zrobimy to nie nasza wina… to demon.. to ludzka natura zainfekowana…
  5. Religia integracji – niektórzy stwierdzili, że natura ludzka jest jaka jest… nie zmienimy jej ale..? – ale możemy na nią wiele zaradzić i się z nią zgodzić (np tzw. satanizm – wiara w człowieka, że jest jaki jest – choć to raczej destrukcja świata niż napraw). To co na wschodzie proponują bardziej przypominające naprawę – czyli zbliżyć się do nicości, jedności ze światem Boga – nirwany, a jak się nie uda w tym życiu to w następnym itp. itd. Stosujemy dietę która nie budzi naszych popędów, tłumimy w sobie zachowania agresywne, medytujemy uspakajamy się… wielu się zafascynowało tym odkryciem wschodu – piękne to rozwiązanie tak by się wydawało. Wynik jest jednak niezbyt zaskakujący… z jednej strony stworzyła się grupa społeczna wykorzystująca te wierzenia do osiągnięcia władzy (podział na kasty – jedni stworzeni są do władania, inni do bycia rządzonym, dzięki takim wierzeniom reinkarnacje nie ma buntów). Z drugiej zaś strony patrząc na to z poziomu jednostki, filozofii życia zostaliśmy stworzeni – zrodzeni do życia, a na własne życzenie wybieramy śmierć.. śmierć w nirwanie… śmierć w spokoju… jeden z psychoanalityków porównał medytacje do dobrowolnie praktykowanej depresji. Depresja ta ma dorobioną wartością ideę, ale wiele się nie różni od objawów klinicznych, zarówno w medytacji jak i prawdziwej depresji mamy świadomość swoich popędów, swojej natury ludzkiej i chcemy je po prostu wyciszyć.
  6. Będę rządził naprawię świat – pomysł niestety jak historia pokazuje jeszcze nikomu się nie udał… nawet jak już rządzący był ok, to i tak umarł i pokolenia kolejne już tego inne umiały powtórzyć. Czy to władzą, czy to pieniędzmi, czy to kierowaniem rozwoju nauki, chęć władania nad innymi nigdy nie kończyła się dobrze… praktycznie zawsze sprawdza się czym wojujesz (władasz) od tego giniesz…
  7. Czynić dobro… – niejeden człowiek już próbował naprawić świat jakąś dobroczynnością. Piękne i wzruszające są akty dobroczynności, ale czy da się tym świat naprawić? Czy naprawdę dobroczynnością naprawiamy świat? Gdyby tak wszyscy czynili tylko dobro.. tylko jak wszystkich do tego zmusić? Zmuszenie do tego ludzi już nie jest dobroczynne… Wiele razy przekonałem się już z prawdziwością przysłowia, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane… niestety… Czasem robimy to z poczucia winy, czasem z innych chęci… jednak jakby nie było niech mi ktoś powie czemu na tzw. pomoc społeczną często wśród osób które odrobinę myślą mówi się przemoc społeczna?
  8. Monopol na prawdę objawioną – zdarza się i tak że sposób na naprawę świata wybieramy spośród własnych patologii np. takich traum z przeszłości których nie potrafimy wybaczyć – oczywiście na zewnątrz praktycznie nikt o tym nie wie, nawet sami sobie często nie zdajemy z tego sprawy… Wybieramy wtedy jakąś 'prawdę objawioną’ np. na podstawie jakichś pism, choćby nawet biblii czy też własnych przeczuć, prawda ta wydaje nam się być ratunkiem dla świata.  I promujemy tą prawdę by uratować świat. Wniosek mam z takiego rozwiązania jeden – dobrze jeśli ta trauma zostanie w czterech ścianach. Czasem kończy się na tym, że powstaje jakaś drobna sekta, czy też patologia wyznaniowa,  innym razem cały ruch społeczny, a jeszcze innym razem po prostu jakiś polityczny tyran… W każdym razie przed wtłaczaniem innym swoich prawd objawionych warto się wiele razy zastanowić i zbadać wcześniej swoją duszę…
  9. Lekcja historii klasycznej… – są też tacy co mówią by uczyć się historii i nie powtarzać błędów historycznych. Często się kończy na czymś podobnym jak opisałem w podpunkcie o religii dezintegracji. Zaprzeczamy swoim zachowaniom mówiąc, że to wtedy ludzie byli źli, a teraz jesteśmy dobrzy…. niestety ma to jeden efekt, mówiąc że teraz jesteśmy inni jesteśmy tak w zasadzie gorsi niż byli Ci w przeszłości. Trzeba się pogodzić z tym, że gdybyśmy żyli w przeszłości zachowywalibyśmy się w tamtych warunkach tak jak nasi przodkowie. Doskonałym przykładem jest to co się działo w czasie i przed drugą wojną światową, większość w naszym kraju dziś powie że nazizm to samo zło… ale jednocześnie otwórz media i sprawdź jakie jatki jadą w kierunku narodu żydowskiego… czym te jatki są jak nie właśnie wyrafinowaną dalsza formą nazizmu? Że niby Syjon chce władać światem, chcą wszystko wykupić itd… Jakby tu jakiś taki despota powstał co stwierdzi ze trzeba żydów wypędzić znalazł by spore poparcie...  A prawda taka, że gdybyśmy to my byli tym narodem wybranym to pewnie byśmy się gorzej od żydów zachowywali…  ale kto ta prawdę przyjmie? Lekcje z historii są na tyle trudne że przyjąć je do serca, przyjąć to że gdybyśmy żyli w przeszłości w tamtych warunkach zachowywalibyśmy jak tamci, czy to jak żydzi, czy to jak hitlerowcy są tak trudne że tą ludzką naturą, którą mamy nie jesteśmy w stanie ich przyjąć.
  10. Nauka, wiedza, rozwój – powstało już tyle teorii, tyle genialnych rozwiązań technicznych, intelektualnych, tyle ciekawych leków, tyle ciekawych wartościowych koncepcji. Jakby usiąść i zastosować z głową część z nich można by sporo świata ponaprawiać. Badamy historię, badamy świat, odkrywamy – poświęcamy swoje życie po to by kolejne pokolenia miały lepiej, chcemy coś po sobie zostawić. Nie było jeszcze takiej koncepcji, która by zmieniła ludzką naturę, no może lekami psychotropowymi – te potrafią nieźle ją przytłumić, ale kto ma decydować komu te leki? Pomysły są super jednak wykorzystujemy je często nie w tych kierunkach w których zostały zamyślane, bo nawet jak coś powstanie to ludzka natura decyduje jak to zastosować…
  11. Psychoanaliza (psychologia, logika, filozofia, racjonalizm – rozmyślania nad naszą naturą i rozmowy o niej) – zbadajmy zatem co w tej ludzkiej naturze siedzi – czemu ona taka destrukcyjna… ktoś pomyślał i tak też zrobił. Okazało się, że badając tą ludzką naturę, rozmawiając ze sobą nawzajem, analizując swoje zachowania jesteśmy w stanie okiełznać sporo ludzkiej natury! WOW w końcu, naprawdę jesteśmy w stanie poznać przeanalizować swoje zachowania i racjonalnie powstrzymać się od  ludzkiej natury. Nazwałem to psychoanalizą, bo to najtrafniejsze w każdym razie nie tylko psychoanalizą do tego dochodzimy, w każdym razie chodzi o zastanawianie się nad sobą, swoim życiem, swoimi poczynaniami wprowadzamy pewnego rodzaju zasady racjonalizmu do życia. Nasze wady z czegoś przecież wynikają.. i skoro inni ich nie mają, to znaczy że można je jakoś racjonalnie okiełznać. Problem jedynie jest jeden, jak zmusić całą ludzkość do analizowania swoich zachowań…. a nawet jak się zmusi to co dalej? Kiedyś zastanawiałem się kim będzie osoba doskonale przeterapeutyzowana? Będzie osobą która i tak umrze… będzie osobą która ma coś w rodzaju długotrwałej melancholii (taka bardzo łagodna lekka forma depresji) i tak jest… Jak się pozna jakiegoś terapeutę po wielu swoich terapiach… to rzeczywiście ta osoba jest spokojna i potrafi nad sobą panować, ale szczęścia wewnętrznego na twarzy nie ma…
  12. Eko metody… –  powstają coraz to nowe pomysły na powrót do natury, na uczenie się od natury i wprowadzanie tego w życie. Okazuje się, że coś w nich jest 🙂 Odkrywając stworzenie odkrywamy, że wszystko tu ma swój plan i miejsce… w pewnym sensie uciekamy od ludzkiej natury, do tego co Bóg stworzył.  Jednak racjonalnie rzecz biorąc skoro z tego wyszliśmy to nawet jak do tego powrócimy z ta samą ludzką naturą to dojdziemy do tego samego co jest, bo tak już było… i kółko się zamyka taki diabeł (diabeł to coś co powtarza się w kółko, a do Boga nie prowadzi).

Dlaczego nie jesteśmy zatem w stanie po ludzku okiełznać ludzkiej natury? Dlaczego nie jesteśmy w stanie tak naprawdę naprawić świata?

Odpowiedź jest jedna bo ludzka natura boi się śmierci, wszystko się na tym kończy. Cokolwiek nie zrobimy, cokolwiek nie zdziałamy zawsze umrzemy… Wszystkie próby naprawy ludzkości, utrzymania ludzkości w ryzach zawsze kończą się na tym temacie, zawsze kończą się na temacie śmierci. Próbujemy sobie ten temat jakoś zracjonalizować tworząc jakiś wyższy sens istnienia (naród, nauka, reinkarnacja, ewolucja, religia, rozwijanie nauki, technologii, zostawienie zdrowej ziemi) – życie dla dobra przyszłych pokoleń. Jednak wszystkie te racjonalizacje są tylko i wyłącznie ucieczką przed śmiercią, nie myślimy o śmierci bo myślimy, że przeżyjemy w jakiejś tam pamięci umysłowej, ideowej, narodowej, religijnej, majątkowej czy też genetycznej, pokoleniowej.

Żadna jednak z tych metod naprawiania nie zmienia ludzkiej natury, gdyż ta kierowana jest strachem przed śmiercią. Niektórzy psychoanalitycy do tego już dochodzą tworząc teorię na temat rozwoju niemowlaka, który przeżywa katusze ze strachu, tymczasem biblia mówi o tym wprost od dawna.  W listach mamy wprost napisane, że rodzimy się od czasów  pierwszego człowieka (Adama i Ewy) z duchem który umiera…

Aby naprawić świat musielibyśmy się zatem zmienić naturę u podstaw, wszystkie zewnętrzne próby zmiany kończą się fiaskiem…  można szukać 13 i kolejnej metody na naprawianie świata, ale skończy się na tym samym… i tak umrzemy. Doszło nawet do tego, że niektórzy co bogatsi się mrożą po śmierci, mrożą swoje geny by kiedyś ich wzbudzić… Ci co bardziej myślą o tym szukają jakiejkolwiek metody na przedłużenie życia  i kto wie, niech nawet i znajdą to i tak nie pomoże… znajdzie się taki który stwierdzi, że jednak z jakiegoś powodu trzeba komuś ukrócić życie bo coś mu się nie będzie podobało np. bo wszedł mu na miedzę…. Ot taka ludzka natura… Ci co sporo przeżyli, na starość twierdzą tak czy inaczej, że już ich czas… dlaczego? Jak inni z nami nie skończą tak nasza natura mówi nam, że już na nas koniec… kolejny diabeł –  kolejne powtarzające się koło…

Jak zmienić ludzką naturę? Zmienić u podstaw czyli narodzić nowo z duchem który nie boi się śmierci i nie kieruje strachem przed śmiercią naszymi zachowaniami… czy to jest wogóle możliwe? Trzeba by naprawdę pokonać śmierć.

Boże rozwiązanie na naprawienie świata? –  natura ludzka zmieniona podstawy! – nie musimy umierać!?

Na początek trochę teorii, składamy się z ciała, duszy i ducha.

  • Ciało – to wszystko to co widać…
  • Dusza – po grecku psyche to praktycznie wszystko to czym obecnie się zajmuje psychologia, czyli emocje, uczucia, wszystko to co nosimy w sercu…
  • Duch – o duchu dowiadujemy się z biblii, filozoficzne myśli platońskie kończą się na ciele i duszy, podczas gdy tu wprowadzane jest nowe pojęcie. wygląda to tak jakbyśmy rodzili się z jakimś duchem. Duch z którym się rodzimy jest duchem który umiera, duch ten jest duchem z którego wynika cała tzw. natura ludzka, przez którą trzeba naprawiać świat. Z tym duchem nie jesteśmy w stanie doprowadzić świata do jakiegoś porządku.

Jezus miał Ducha Bożego – Świętego, Ducha który nie umiera…

Narodzeni na nowo.. czyli jak? Zmiana u podstawy. To co od wieków nie było osiągnięte zostało wykonane przez Jezusa Chrystusa, pokonał on śmierć i żyje. Jak sam powiedział Bóg jest Bogiem żywych… Jego Duch, jeśli poprosimy może zamieszkać w nas. Następuje wtedy zamiana, nasz Duch przestaje nas przekonywać o tym że umieramy, zaczynamy się zmieniać wiedząc że jest coś takiego jak życie wieczne, wiedząc że nie zostaliśmy stworzeni by umierać.

Jak zatem naprawić świat? – Zacząć żyć wiedząc ze ma się życie wieczne, taki od sposób boży. Świat jest naprawiony od czasu śmierci Jezusa, Bóg już wykonał wszystko do nas tylko należy tego przyjęcie. Do nas należy przyjecie tego że ludzkimi siłami nie wiele zdziałamy, ludzki siły sprowadzają tylko śmierć, czyli oddzielenie się od Boga, oddzielenie się od prawdziwej miłości.

Wiem że brzmi to jak magia, czy też religijne farmazony. Jakiś Duch ma zamieszkać w nas i to ma wszystko zmienić? Gdzie są zatem ci zmienieni ludzie? No właśnie gdzie? Bóg też się zapewne pyta… i płacze nie jeden raz…  Jezus cały proces nazwał narodzeniem się na nowo, wiedział że będziemy się dziwić co i jak, dlatego zawczasu o tym powiedział abyśmy się nie dziwili gdy to nadejdzie.  Rodzimy się na nowo z wody i z Ducha. Poprzez wodę, chrzest w w wodzie grzebiemy stare życie (stąd trochę kontrowersji jest na temat tego czy można to przyjąć bez świadomości?), i oddzielamy się dla Boga, poprzez chrzest w Duchu dostajemy pewność narodzenia się na nowo, i pocieszyciela który przekonuje nas o prawdzie.

Tymczasem zamiast się na tym skupić, skupiamy się na powrót na starych ludzkich metodach naprawiania świata, próbując wprowadzić jakieś religie czy też inne plany… byle zachować jakieś swoje patologie nie zmienione, byle nie poddać swojego ciała i duszy pod nowe narodzenie…

Jezus powiedział wprost, kto nie narodzi się z wody i z ducha ten nie wejdzie do Królestwa Bożego. Nie znaczy to że nie będzie zbawiony, znaczy to że nie wejdzie do Królestwa Bożego, które jak stwierdził jest wśród nas skoro on ’palcem Bożym wygania Demony’… i to jego mamy szukać…. a jak znajdziemy wszystko będzie nam dane.

Jak Nowe Narodzenie zmienia świat?

Przyjęcie świadomości życia wiecznego zmienia nas u podstaw, daje nam możliwości czynienia prawdziwej miłości, która nie zazdrości , nie zawiści, i nie jest miłością, która jest chęcią zaspokojenia jakiejś cierpiącej depresyjnej osobowości. Po prostu żyjemy wiecznie i czas nas nie goni, śmierć nas nie goni… nie jest momentem oddzielania od Boga, ale jest momentem pójścia do domu (nie jesteśmy z tego świata?) …

U jednym chrześcijan prawda ta objawia się w ciele i w duszy mniej u innych więcej, w każdym razie coś się zadziało te 2 tysiące lat temu… coś się zadziało że ludzie zaczęli zmieniać się od środka….